Jak już wspominałem, wielu facetów stara się zaimponować kobiecie pieniędzmi lub „przekupić” ją, aby go polubiła. Nie tędy droga. Wielu wpada też w drugą skrajność – naczytało się literatury i nie chce wydać ANI GROSZA na kobietę. Żeby Ci ułatwić ten dylemat, dam Ci 4 proste zasady wydawania pieniędzy na kobietę:
1) Czy ona także inwestuje w waszą znajomość? (było o tym wcześniej w art psychologia uwodzenia) jeśli tak – nagradzaj jej zachowanie. Bez problemu możesz ją zapraszać i płacić.
2) Czy wpadasz w potok czarnych myśli „Czy podobam jej się wystarczająco? A może nie?” i stwierdzasz, że jednak dużo Ci brakuje? Wtedy właśnie faceci chcą nagle zaimponować dziewczynie pieniędzmi. Nie rób tego i zachowaj spokój !! Wyjątek jest wtedy, gdy wydajesz pieniądze czując się z tym dobrze. Traktujesz to jako normalną część znajomości – wtedy wszystko jest OK.
3) Jeśli dziewczyna faktycznie ma mało pieniędzy, rodzinę na utrzymaniu, jest biedną studentką itp. Trudno, żebyś wymagał od niej dzielenia się rachunkiem. Po prostu nie rób z tego wielkiej sprawy, ale też i nie zabieraj jej często na mega drogie przyjemności. Jest spora szansa, że będzie się czuła nie komfortowo przy Tobie, albo że nie może się odwdzięczyć. Generalnie nie chcesz, żeby ona czuła się skrepowana w czasie spotkania z Tobą (są wyjątki, ale to kiedy indziej).
4) Jeśli nie są to wielkie kwoty typu kawa, piwo to nie rób z tego problemu. Traktuj to jako zwykłą socjalną sprawę. Jeśli tańczysz z nią i proponujesz pójście do baru napicie się czegoś razem, to zapłać za tą wodę i sok. Więcej stracisz wychodząc na „dziwacznego” skąpca.
Jedyny raz kiedy wg mnie możesz zabierać kobietę na DROGĄ kolację, to kiedy jesteście już razem w związku i oboje tego chcecie. Albo kiedy się z nią prześpisz. Nie kupuj jej zainteresowania drogą randką. Nie tędy droga do jej cipki (i serca też).
Chodzić na randki czy nie chodzić, oto jest pytanie?
Początkujący, który wchodzi na drogę uwodzenia i staje się coraz lepszy z kobietami, zaczyna z nimi chodzić na spotkania, eventy, dni drugie (D2) itd. Od czasów chyba Rossa Jeffriesa (początek lat 90-tych) przyjęło się, żeby nie nazywać takich spotkań randkami, w odróżnieniu od drogich randek kolacyjno-obiadowych, które nie prowadziły do seksu tylko do opróżniania męskiego portfela. Nawet Ross wymyślił tekst ”Na randki to ja chodzę tylko z kobietami, z którymi śpię”. Rzesze jego naśladowców wzięło sobie to do serca. Ja w 2005 roku też. I skutkiem tego było, że jak ognia wystrzegałem się spotkania z dziewczyną w restauracji oraz rozmawiania z kobietą używając słowa „randka”. Tłumaczyłem też kobietom dlaczego nie nazywam naszego spotkania randką „bo nie chcę płacić za jej czas i żeby nie czuła się zobowiązana… bla bla bla” i to było naprawdę kiepskie :), a kobiety i tak tego nie rozumiały. Wchodziłem w dziwne polemiki.
Nie ma żadnego powiązania pomiędzy tym czy pójdziesz na randkę (nawet „restauracyjną”) z kobietą i nie prześpisz się z nią. Kobiety śpią z facetami, z którymi chodzą na randki 🙂
Tu nie chodzi oto, żebyś nie szedł do restauracji, tylko że będąc początkującym będzie Ci trudniej wyjść ze stereotypu sztywnej, restauracyjnej randki i być może wydłuży Ci to czas do seksu. Ale aż tak się tym nie przejmuj. Daleko ważniejsze jest to, jakie emocje wywołasz w niej rozmową już podczas spotkania.
Specjalną odmianą randek jest tzw. szybka randka, zazwyczaj zaraz po poznaniu dziewczyny, czy to w dzień w czy w klubie. To może być tak proste, jak wzięcie dziewczyny poznanej w centrum handlowym na kawę w tym samym centrum. Najbardziej istotne jest to, że ona z Tobą idzie, przemieszczacie się razem i poznajecie. To wszystko powoduje, że ona ma wrażenie, że znacie się dłużej (podobnie działa 2-3 krotne zmienianie lokalizacji podczas jednej randki). Ma to ten plus, że już jesteś z nią na spotkaniu, a gdybyś odszedł z numerem telefonu to i tak musisz się z nią umówić na spotkanie, więc po co czekać ? Oczywiście, nie zawsze oboje macie czas, więc nie zawsze wyjdzie ta szybka randka.
Zwróć uwagę też na psychologię takiej sytuacji. Jeśli poznałeś dziewczynę w sklepie, porozmawiałeś z nią chwilę i wziąłeś numer telefonu, to jesteś dla niej „jakimś” facetem, który z nią rozmawiał przez chwilę w sklepie. W odróżnienia od kogoś, kto poszedł z nią potem na kawę, zakupy, może nawet do parku … i to tego samego dnia. Jest różnica? Podobnie w klubie, lepiej jest zmieniać miejsca wewnątrz klubu, zmienić klub z dziewczyną (lub dziewczynami) na inny lub pójść do punktu z jedzeniem. To może się skończyć także i u Ciebie w domu. Same plusy.
I to tyle na początek 🙂
Jakieś pytania? Napisz je w komentarzu.
1 komentarz
Bardzo fajny artykuł. Ja mam tak że jak zapraszam kobiety na spotkanie to ja płacę za nią i za siebie, uważam to za normalne, tym bardziej że koszt kawy to kilka zł 🙂
Bardzo mądre słowa z tym przemieszczaniem się. Coś w tym jest, ja jestem początkującym i zawsze się mówi że kobieta będzie miała wrażenie że lepiej Cię zna jeśli zmienisz miejsce kilka razy. Natomiast ja dodam że kiedy mam lekki stres na spotkaniu to na mnie też działa to przemieszczanie, sam się lepiej z dziewczyną wtedy czuję, myślę że też jest to warte uwagi 🙂