Siedzę sobie na plaży w Sopocie tuż przed MEGA SZKOLENIEM i wertuję jeszcze raz maile do mnie z ostatnich kilku tygodni i wielu z nich przewinął mi się wątek BYCIA SOBĄ I NIE SOBĄ w uwodzeniu.
Wiele osób uważa, że ucząc się uwodzenia, technik wywoływania emocji w kobietach zatraca swoją tożsamość, staje się kimś kim nie jest lub gorzej – udaje kogoś kim nie jest.
Oto fragment typowego maila:
„I tak znalazłem coś o natural game tj. „xxxxxxxxxxxxxxx”.
Brzmiało całkiem nieźle bo nie polega na udawaniu kogoś kim się nie jest co jest dla mnie dość ważne bo na dłuższą metę udawanie kogoś kim się nie jest raczej stanie się męczące dla obu stron.”
Inny przykładowy mail do mnie: „w GN nie ma mowy o „przechytrzaniu” kobiety tekstami recytowanymi z pamięci albo trickami”
Tego typu myślenie pokazuje mi od razu KOMPLETNĄ niewiedzę i niezrozumienie na temat wszelkich technik uwodzenia !!
Autorzy takich wypowiedzi i maili do mnie po prostu nie wiedzą do czego służą techniki, jak się wykonuje, w jakich kontekstach i przede wszystkim PO CO ??
Obstawiam, że wiedzę swoją czerpią z for internetowych, nie przeczytanych ze zrozumieniem materiałów szkoleniowych lub od kolegów, równie jak on niezorientowanych.
Obstawiam, że wiedzę swoją czerpią z for internetowych, nie przeczytanych ze zrozumieniem materiałów szkoleniowych lub od kolegów, równie jak on niezorientowanych.
W polskim światku (nie tylko uwodzeniowym) pokutuje mit naturalności jako czegoś szczerego, dobrego, szlachetnego. A wszystko co jest sztuczne jest be. I niezależnie czy jest to benzoesan sodu jako sztuczny konserwant czy techniki konwersacji, wywierania wpływu czy kontroli emocji – to co ma łatkę „nienaturalne” automatycznie ma „złą prasę”.
Co to niby znaczy „być sobą” albo „nie być sobą” ??
Jak mówisz kobiecie to co mówiłeś zawsze i nie wywołujesz w niej seksualnych reakcji to jest OK. (jesteś sobą). Lecz jak mówisz coś nowego (rutyna , pattern, historyjka) co wywołuje różne emocje w kobiecie to już jest nie OK. (nie jesteś sobą), bo to nie Ty to wymyśliłeś ?
Lecz czy dotychczas bycie starym sobą dawało Ci te rezultaty, których chciałeś ?
Praktykując rutyny, ucząc się głębszych mechanizmów, które za nimi się kryją (to co przekazują kobiecie o Tobie na głębszym poziomie) zaczynasz przyswajać rutynę do siebie. Zaczynasz ją modyfikować pod swoim kątem, albo znając ideę tworzysz swoją własną rutynę i … jesteś z nią spójny. Ktoś inny z boku powie, że to właśnie Ty – cały NATURALNY TY 🙂
Efektem ubocznym jest to, że zaczynasz pomału wytwarzać w sobie umiejętności przejścia od historii do historii, od wesołego żartu do droczenia się w sposób płynny. Celowo nie używam słowa naturalny, żeby dla kontrastu zobrazować jak niektórzy na samym początku uczenia się mogą być niezbyt płynni w rozmowie, mogą się zacinać, szukać w głowie słów, mówić mechanicznie jak robot. Potem to minie 🙂
Jeśli już mówię o technikach uwodzenia to warto jest nadmienić, że większość z nich nie służy tak naprawdę nakręceniu seksualnemu kobiety. Nie mają one na celu zaciągnięcia otumanionej Twoimi słowami kobiety do łóżka (a tak często rozumieją uwodzenie ludzie z poza społeczności).
Większość technik służy „oswojeniu się” obcej kobiety z Tobą, wywołaniu śmiechu i sprawieniu uśmiechu, zdjęciu jej tarczy ochronnej przed nieciekawymi ludźmi, pokazaniu kobiecie siebie w atrakcyjny sposób, odróżnieniu się od masy innych nieciekawych kolesi.
Weźmy dla przykładu POWSZECHNIE ZNANA TECHNIKĘ p.t.„GRA W 5 PYTAŃ”
Ogólnie polega ona na tym, że zadajesz kobiecie 5 pytań, a na każde z nich ona musi skłamać. Jeśli choć raz się pomyli i powie prawdę to przegrywa grę i np. musi Ci pomasować plecy, powiedzieć 3 komplementy itp.
Stosuję tę zabawę nagminnie na spotkaniach z kobietami. Czy liczę, że ta technika rozpali kobietę do tego stopnia, że na mnie wskoczy i mnie zgwałci ?
Byłbym bardzo naiwny gdybym tak myślał 🙂 🙂 🙂
Ta gra-zabawa jest jedną z kilkudziesięciu, które mają na celu droczenie się z kobietą, śmianie się i PRZYJEMNE spędzanie czasu w wesołym nastroju, w odróżnieniu do „kolacyjnych” randek z nadętą atmosferą.
Ta gra (i szereg innych) pokazuje, że masz poczucie humoru, jesteś dość oryginalny, ale także bystry.
Lubię ją nie dla oszałamiających efektów (trudno ich oczekiwać) lecz dlatego, że sam się przy niej bawię i czerpię frajdę z takich zabaw z kobietą na początku spotkania.
Mystery powiedział kiedyś „opowiedz jedną interesującą rzecz i ludzie pomyślą, że to ta historia jest interesująca. Opowiedz 10 takich historii i ludzie pomyślą, ŻE TO TY JESTEŚ INTERESUJĄCY”
Są oczywiście także techniki takie jak wywołujące śmiech, ale też inne – eskalujące dotyk z kobietą, eskalujące seksualność między wami, rozbrajające wahania kobiety przed seksem, pogłębiające zaufanie pomiędzy wami, budzące zaintrygowanie kobiety, techniki wzbudzania zazdrości, techniki budowania połączenia emocjonalnego, itd. Itp.
A także techniki… no właśnie… rozpalania seksualnego kobiety.
A także techniki… no właśnie… rozpalania seksualnego kobiety.
Wracając do aspektu technik uwodzenia i ich domniemanej manipulacyjności.
Nie możesz tak szybko podczas uwodzenia zmienić czyjejś osobowości i nakłonić kobietę do czegoś co ją na tą chwilę silnie odrzuca i zniechęca. Przy najmniej nie tak od razu, w 5 minut.
Możesz za to pomóc jej w podjęciu decyzji, którą chce lecz jeszcze z jakichś dawnych powodów ma w głowie pewne obawy i bariery. Możesz wskazać jej szersze perspektywy patrzenia na waszą relacje i jej przeszłe doświadczenia oraz usunąć te przeszkody z drogi.
Np. kobieta może chcieć się z Tobą przespać, ale myśleć w kategoriach „co on sobie o mnie pomyśli jak prześpię się z nim na drugiej randce zamiast na ósmej?”
Możesz jej ułatwić to poprzez odpowiednie przeramowanie jej przeszłości, jej obecnej relacji z Tobą, pokazanie jej jak Ty postrzegasz świat kobiecej seksualności itd.
Czy to jest manipulowanie nią?
Udawanie kogoś kim nie jesteś?
W filmie „HITCH” tytułowy bohater mówi do swojego klienta, który obawia się zmiany i tego, że nie będzie sobą po transformacji w mężczyznę atrakcyjnego: „Ty, to na tą chwilę bardzo płynne określenie”
Podczas rozmowy o pracę prezentujesz się i rozmawiasz z pracodawcą w określony sposób. Podczas spotkania ze znajomymi lub rodziną zachowujesz się jeszcze inaczej .
W swoim domu też.
Każdy ma różne strony swojej osobowości i to TY sam decydujesz, która z tych stron chcesz pokazać i w jaki sposób.
Więc kiedy jesteś NAPRAWDĘ sobą i nie udajesz kogoś kim nie jesteś ?
Dlaczego nie być po prostu sobą we wszystkich tych przypadkach?
Ponieważ wszystkie te strony to prawdziwy TY, tylko w różnych aspektach.
Jeżeli przez pierwszy kwadrans (załóżmy) pokazujesz kobiecie tę swoją atrakcyjną stronę, która wywołuje w niej seksualne reakcje to dlaczego tego nie zrobić ? To jesteś w dalszym ciągu TY.
I wierz mi, ta TWOJA atrakcyjna seksualnie strona nie jest aż tak daleka od tego kim jesteś TERAZ. Ludzie myślą, że muszą przebudować całe swoje życie i zmienić je o 180% że by zacząć być atrakcyjnym seksualnie dla kobiet. To najczęściej nieprawda.
Często wystarczą pewne poprawki w stylu ubierania się, mowy ciała, zrozumieniu co wywołuje emocje u kobiet i jak, na nauczeniu się pewnych zachowań, które atrakcyjni mężczyźni robią nieświadomie. I nie wymaga to wywrócenia całego Twojego życia na drugą stronę.
Nie staniesz się kimś innym, nie będziesz musiał udawać kogoś kim nie jesteś.
Staniesz się sobą, tylko że lepszym, bardziej atrakcyjnym i pożądanym przez kobiety.
Pozdrawia was
Adept
5 komentarzy
Hm… Ciekawy artykuł, daje do myślenia. Ja osobiście jakimś PRO w uwodzeniu nie jestem, ale ludzie (a raczej kobiety ^^) powtarzają mi że mam dobrą gadkę :P.
Zapisałbym się na jakiś z waszych kursów, nieraz o tym myślałem. Lecz kursy są przeważnie w Warszawie lub gdzieś nad morzem, a ja jestem z dolnegośląska… Może byście kiedyś się wybrali do Wrocławia :P? Musiałbym tylko co nieco gotówki odłożyć…
Coś jednak jest między tą naturalnością , a przyciąganiem kobiet. Choć ja np stosuję metodę mystery-go i nie mam kłopotu z zaliczaniem lasek . To definitywnie nie potrafie ich utrzymać choć nie raz mam na to wielką ochotę. Kończy się gra jest ze mną i nagle po kilku spotkaniach zaczynają uciekać. Wiem , co mniej więcej robię żle, np nie zarabiam faktycznie zbyt dużo i raczej spoczywam na laurach. Nie chce mi się udawać kogoś kim byłem gdy szła ze mną do łóżka. Myślę , że gdybym był naturalny w swoim uwodzeniu to robił bym to samo także aby utrzymać związek. Tymczasem siedzę wtedy w domu przed internetem i dla niej czytam jakieś tam nudne rzeczy. Nie chce mi się ciągle się pilnować aby być takim jak w czasie spotkań. W życiu codziennym jestem inny. Laska mnie olewa po kilku tygodniach i znów idę na polowanie. Znów dwa trzy wieczory i mam nową dupę i po kilku tygodniach powtórka. Myślę właśnie, że chodzi tu o to, że opanowałem technikę, która nie jest dla mnie naturalna. Może jednak coś w tym całym naturalnym zamieszaniu jest.
Coraz czesciej zdaje sobie sprawe, ze caly proces poznawania nowej kobiety jest zrytualizowany i powtarzalny, w pewnym momencie okazalo sie ze to moje wlasne wyobrazenia na temat kobiet nie dorastaja do rzeczywistosci, moim zdaniem to proces dojrzewania jako mezczyzna – musisz podejsc do ilus tam kobiet, zobaczyc co sie stanie zeby ta czesc twojej osobowosci urosla i rozwinela sie, potrzebne techniki jak w kazdej innej dziedzinie sa po to zeby ci pomoc, pozdrawiam!
Większość technik służy „oswojeniu się” obcej kobiety z Tobą, wywołaniu śmiechu i sprawieniu uśmiechu, zdjęciu jej tarczy ochronnej przed nieciekawymi ludźmi, pokazaniu kobiecie siebie w atrakcyjny sposób, odróżnieniu się od masy innych nieciekawych kolesi.
Świetna myśl
Bardzo fajny artykuł! Od niedawna śledzę Twojego bloga i właśnie zastanawiałem się nad tym czy to w porządku z samym sobą , że podczas rozmowy z kobietą używa się wyuczonych technik , zwrotów itp. Przecież to tzw. „udawanie” można by powiedzieć jest naszym treningiem w nauce uwodzenia. Jeśli ktoś ma do tego poprawne podejście to w dalszym czasie może to wpłynąć kreatywnie dla danej osoby. To kim jesteśmy nie wzięło się z niczego lecz uczyliśmy się („trenowaliśmy”) tego całe życie 😀 Pozdrawiam