Dzisiaj druga część fragmentu ksiązki SIN`a.
W pierwszym odcinku SIN opisuje moment poznania Mysterego.
Jedziemy… 🙂
„Sadie złapała Mystery’ego za rękę i oboje wyszli. Mystery wyglądał jednocześnie jakby radował się zwycięstwem i był niepewny. Nadal starał się wywnioskować czy ona aby nie jest moją dziewczyną. Nie było powodu, żebym mu to wyjaśniał; to była moja własna iluzja, którą będzie można wykorzystać gdy zajdzie potrzeba, by dowiedzieć się jaki on właściwie jest. Czułem, że poznałem Mystery’ego tej nocy z jakiegoś powodu. Posiadał odpowiedź, której potrzebowałem. Czy jego moce były prawdziwe, czy nie? Czy świadectwa religijne w całej historii były tylko iluzją? Jak dla mnie, możliwości były nieskończone. I, choć tego jeszcze nie wiedziałem, Mystery miał zaprowadzić mnie w głąb najbardziej dziwacznych i sprzecznych z intuicją cieni ludzkiej interakcji społecznej, bym dowiedział się, że życie ludzkie jest o wiele bardziej tajemnicze, niż mi się kiedykolwiek wydawało.
Później niecierpliwie podążałem pod migającymi światełkami aż znalazłem się po drugiej stronie mrocznego klubu. Przeszedłem obok tańczących uwodzicielsko dla tłumu na podestach nad podłogą dziewczyn w spódniczkach mini i winylowych butach, czarnej szmince i podwiązkach, ale ledwo co je zauważyłem. W końcu, Sadie wróciła by mnie znaleźć, ciągnąc ze sobą Mystery’ego. Kipiała podnieceniem i zakłopotaniem. Widziała jak Mystery zatrzymał drugą wskazówkę jej zegarka i nie miała na to wytłumaczenia. Sadie trzymała zegarek w swoich rękach a Mystery tylko na niego spojrzał, a czas się zatrzymał.
Niedługo potem Sadie, której zakres uwagi jest jak u dziesięciolatki, znowu gdzieś zniknęła, podczas gdy ja byłem oczarowany dyskusją z Mysterym na temat Teorii Memetyki, które to określenie zostało ukute przez Richarda Dawkinsa w 1976. Wytłumaczył, że „memy” są klockami ewolucji kultury, przekazywanymi z jednego umysłu do drugiego. Zachowywały się analogicznie do genów, które to rozmnażają się z organizmu na organizm, jako jednostki informacji genetycznej w ewolucji biologicznej. Memy, dla odmiany, składają się ze sloganów, melodyjek, popularnych wierzeń, mody i tak dalej. Opisywał temat prowokacyjnej wojny informacji jak gdyby te bitwy toczyły się wokół nas – tu i teraz.
– Memy – stwierdził – walczyły o przetrwanie. Najwyraźniej ta krwawa wojna odbywała się na papierze zeszytu, kasecie magnetofonowej, skompresowanym nagraniu wideo a nawet na graffiti, które za pomocą farb w spreju zostało naniesione na rozpadające się budynki w Hollywood, z których większość też zbudowano w latach siedemdziesiątych.
Jego inteligencja była niesamowita, jednak jego spojrzenie na życie było jak ropa rozlana przy wybrzeżu mroźnej Alaski. Mówił o tym, że wszechświat stara się go zabić i że jego jedynym celem w życiu jest rozmnażanie się i rozsiewanie swojego nasienia. Mówił o Bogu i pluszowych misiach, odniósł to do tego, że gdy był dzieckiem to wierzył, że jego miś żyje. Utrzymywało się to do momentu aż wypruł mu materiał, którym wypchane było jego wnętrze.
– I tak samo jest z Bogiem – powiedział.
Koleś był posępny, ale nie bardziej posępny niż morze rivetheadów tupiących po mrocznym parkiecie przed nami, albo nie bardziej niż goci stojący przy barze i udający, że ich wino to tak naprawdę krew i są wampirami.
„Co ja tu robię?” myślałem. „Jakim cudem moje oświecenie zaprowadziło mnie właśnie tu?”. Wyruszyłem w nową przygodę. Chociaż wyjaśniłem moją przemianę świadomości kumplom z Orange County, nadal wydawało im się, że się pogubiłem. Ale jak? Dowiadywałem się tak wielu nowych rzeczy. Wierzyłem, że ten wychudzony iluzjonista znalazł się w „Perwersjach” właśnie dla mnie i że zademonstrowane przez niego moce zawierały w sobie odpowiedzi na pytania, które mnie nurtowały, jakiekolwiek te odpowiedzi miałyby być. Nieważne jak niedoskonały się wydawał; wiedziałem, że był tym, kogo szukałem. Mianowałem Mystery’ego swoim osobistym guru.
Sadie wracała sprawdzać co u nas przez cały wieczór. Flirtowała trochę z Mysterym, a potem wracała do palarni. Najwyraźniej znalazła sobie chłopaka albo dziewczynę, więc miała z kim spędzać czas, chociaż i tak Mystery miał się z nią całować zanim skończy się noc.
Mystery uśmiechnął się i uderzył mnie w ramię.
– Dziko, eh? – na chwilę zamilknął – No to opowiedz mi o Sadie. Jak długo się znacie? To twoja dziewczyna?
Zacząłem podnosić palec, nagle wkurzony jego bezwstydnością. Czy ten koleś jest prawdziwym guru, czy tylko uganiającym się za moim pivotem zdeterminowanym rozpustnikiem w źle dobranych garniturze? „Tajemnica” zaczęła mnie drażnić.
Ale wtedy, zanim powiedziałem coś, czego mógłbym potem żałować, podszedł do nas blond koleś, surfer, z naszyjnikiem z korali i koszulką Pacyfik, coś co mógłbym na siebie założyć w gimnazjum, gdy były wczesne lata osiemdziesiąte. Wyglądał na kogoś, kto najwyraźniej zabłądził i wszedł nie do tego klubu co trzeba. To się zdarzało raz na jakiś czas; zwykli faceci przychodzili do klubów gotyckich nakręceni alkoholem, tylko po to, żeby przyłożyć jakimś świrom ubranym jak na Halloween albo po prostu mając nadzieję, że klub „Perwersje” jest przepełniony laskami, które tylko marzą o tym, żeby robić brzydkie rzeczy ze zwykłymi facetami. Tak naprawdę jednak goci tego nie znoszą, bo to zaprzepaszcza cały efekt strojów. Dla gotów czarne ciuchy to minimum; ubranie się niczym drag queen jest opcjonalne; przeczołganie się po parkiecie jak gdyby utraciło się kontakt z rzeczywistością może sprawić, że zostanie się uznanym za fajnego kolesia. Natomiast ten nowo przybyły wyraźnie tam nie pasował. Gotyckie snoby gapiły się na niego pod czarnym światłem, wylewała się z nich pogarda. Był tam zupełnie sam, a przy tym wydawał się trzeźwy, więc albo był bardzo odważny, albo bardzo się pogubił.
Blond-surfer kiwnął w naszym kierunku i wskazał palcem przez całe pomieszczenie na Mystery’ego.
– Mystery? – upewnił się i zaczął podchodzić.
– Chase? – odpowiedział Mystery.
Nagle uścisnęli sobie dłonie jak starzy kumple i od razu zaczęli rozmawiać jak gdyby znali się od lat.
– Nie żartowałeś sobie co do tego miejsca. Naprawdę przychodzisz tu na podryw? – z obawą zapytał Chase.
– Rozejrzyj się – powiedział Mystery – Rozumiesz teraz co miałem na myśli mówiąc o zagęszczeniu HB?
– Jasne – odpowiedział Chase, obserwując dziewczyny ubrane w bieliznę – Nie jestem tylko pewien czy chciałbym po wszystkim zasnąć. Czuję się jakbym był w filmie „Straceni Chłopcy”. Cieszę się, że cię tak szybko rozpoznałem. Wiedziałem, że jesteś wysoki, ale myliły mnie te wszystkie drag queen w 20-centymetrowych koturnach.
Podrapałem się po głowie. Nie rozumiałem słów, ale wyczuwałem ich znaczenie.
„Kim do cholery jest Mystery?” myślałem sobie. „Jak to jest, że tak dobrze się znają, chociaż nigdy wcześniej się nie widzieli?”.
Uważnie wsłuchiwałem się, wyczuwając jak używają sekretnego kodu, który rozdzielał ich zdania na fragmenty, tak jak bluzgi rozdzielają słowa w wypowiedzi marynarza. Zakładali, że nic nie rozumiem, ale to było dla mnie dość oczywiste. „Jaki kod? (…) Sarging? HB?”. Oczywistym było, że tematem tej rozmowy są kobiety, ale potrzebowałbym znalezionego w płatkach śniadaniowych pierścienia do łamania szyfrów, żeby wiedzieć na pewno. Nic co wychodziło z ich ust nie miało sensu. Szybko wykluczyłem możliwość, że to jakiś tajny kod magików, bo byłem przekonany, że ten blond-surfer nie jest mistrzem iluzji.
– Wiecie, możecie przy mnie swobodnie rozmawiać o kobietach – przerwałem im – Sam z paroma chodziłem. Nie musicie używać tej sekretnej mowy.
Mystery odwrócił się do mnie; wyglądało na to, że zauważył, że różniłem się od innych mężczyzn, których w życiu poznał. Czuł, że może mi zaufać.
– Stary – zaczął – Musisz przyrzec, że utrzymasz w sekrecie to o czym ci powiem, OK? Nie możesz o tym nikomu powiedzieć, dobra? Zwłaszcza kobietom!
No, ucieszyłem się, że przynajmniej dowiedziałem się, że nie chodzi im o podrywanie facetów. To by znaczyło, że zupełnie źle go zrozumiałem, a Mystery cały czas próbował poderwać mnie! Nigdy nic nie wiadomo z facetem, który ma tyle sekretów.
Iluzjonista czy nie – widać było, że lubi się bawić tajemnicą, tworzyć w swoim życiu melodramat tam, gdzie go nie ma.
– Jesteśmy Póła – powiedział ściszonym głosem, jak gdyby to było coś niezwykle głębokiego.
– Fóła? – zapytałem. Brzmiało jak coś co można dostać w Tijuanie za 10 dolarów.
– Pickup Artists, P.U.A. PUA.
Spojrzałem na nich obu i roześmiałem się. To określenie brzmiało wprost niedorzecznie. Nie wiedziałem, że Mystery był osobą, która ukuła ten termin w grupie alt.seduction.fast . Miał już dość pisania „Artysta podrywu” za każdym razem w swoich raportach z podrywu, które pisał godzinami.
– To taki żart tak? Jak Robert Downey Jr w „The Pickup Artist„, gdzie uganiał się za Molly Rinewald? – to było jedyne co mi się wtedy z tym kojarzyło. Mój umysł wypełnił się obrazami podrywaczy, którzy wywoływali u kobiet odrazę i nagłe migreny.
– Nie, stary – powiedział Chase – Jesteśmy małą społecznością internetową PUA na Mystery’s Lounge. Dzielimy się między sobą pomysłami i technikami na poznawanie kobiet. Powinieneś wpaść na Mystery’s Lounge i dowiedzieć się więcej. Podryw nie jest tym co ci się wydaje.
„Kim jestem, żeby ich oceniać?” pomyślałem. „Skoro tym się zajmują, to jasne, czemu nie”. Sam miałem już wtedy 10 lat doświadczenia w „podrywaniu” kobiet za pasem. Nie byłem żadnym AFC (co oznacza Avarage Frustrated Chump, stereotypowego kolesia, który nie potrafi zagadać ani wywołać atrakcji u dziewczyny) jak im się mogło wydawać. Już wtedy byłem z taką ilością kobiet, że nie chciałbym o tym mówić. I w tym sensie nie różniłem się tak bardzo od Mystery’ego i Chase’a.
Od zawsze byłem naturalem. Już nawet we wczesnych latach podstawówki. Miałem wrodzoną charyzmę, która sprawiała, że inni chłopcy traktowali mnie jako lidera i że byłem najbardziej popularnym i pożądanym przez dziewczyny chłopcem w klasie. Oczywiście nie chodziło o seks, a o pobieżne zabawy w doktora, ale wszystkie dziewczyny do mnie ciągnęło. U mnie tak było od zawsze. Dziewczyny ustawiały się w kolejce, biły się i kłóciły o możliwość zajęcia siedzenia obok mnie podczas zajęć albo o możliwość pójścia ze mną za płot i całowania się pod drzewem. Jednak uświadomiłem sobie wagę tego wczesnego i spektakularnego sukcesu dopiero w siódmej klasie, kiedy to z całowania przeszedłem w ostry petting. Niestety, chłopcy w moim wieku ciągle rośli – z wyjątkiem mnie. W ósmej klasie nadal wyglądałem jak szóstoklasista i nikt nie dawał mi o tym zapomnieć. Od tego momentu musiałem zabiegać o dziewczyny tak samo jak wszyscy. Dopiero na ostatnim roku w szkole, przy 167 centymetrach wzrostu, zamoczyłem z wyjątkową dziewczyną – Michelle. Była przepiękna i, dla mojej przyjemności, codziennie zakładała do szkoły spódniczkę mini i buty na wysokim obcasie. Miała sterczące piersi i twarde ciało koloru oliwki, które co wieczór smarowała samoopalaczem „Hawaiian Tropical Suntain Oil„, zaraz przed pójściem do łóżka. Co noc przez sześć miesięcy wspinałem się przez jej okno gdy jej matka spała i ruchałem ją godzinami, a następnego dnia w szkole piłem ogromne ilości soku pomarańczowego, by odzyskać zużyte siły.
Moja nagła potrzeba większej ilości seksu, pragnienie zapachu kokosów i miłość do kobiet wszelkich rozmiarów i kształtów – to wszystko zaczęło się właśnie wtedy. Ale z nieznanych powodów, pomimo relacji z Michelle, nie udało mi się w pełni odzyskać tego instynktu, który posiadałem we wczesnym dzieciństwie, kiedy to przez jakąś nieznaną siłę, dziewczyny na placu zabaw do mnie lgnęły. Oczywiście i tak miałem kobiety w ilości co najmniej wystarczającej, ale tylko dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości. Dopiero sarging (wyjście do klubu, baru i tak dalej, żeby poznawać kobiety) z Mysterym i jego skrzydłowym pomógł mi zrozumieć co takiego straciłem.
Oczywiście byli też inni nauczyciele. Bill, przeuroczy nauczyciel, był moim wingiem, gdy byłem starszym nastolatkiem. Poznaliśmy się w szkole nurkowania Navy Dive School w Panama City na Florydzie. Razem chodziliśmy do klubów jak prawdziwi podrywacze. Co weekend Club la Vela i Spinnakers, a najwięcej działo się podczas Spring Break. Otwierałem piękne laseczki w bikini i kiedy zdarzało mi się oniemieć (przez ich piękno), to on przejmował pałeczkę i prowadził dalej rozmowę, by znowu je rozbawić, po czym oddawał je z powrotem mi. Było wiele kobiet, które poznaliśmy, z którymi się przespaliśmy i w końcu z którymi żegnaliśmy się następnego dnia, gdy opuszczały stan, by wrócić do domu czy coś.
Wtedy myślałem jeszcze, że to chodziło o mnie – o wygląd, wzrost i tak dalej; nie przyszło mi do głowy, żeby traktować to jako metodę naukową. Wydawało mi się, że to mój wygląd i urok otwierał mi drzwi, ale chodziło o fizjologiczne przełączniki atrakcji, których nauczyć może się każdy mężczyzna i dzięki temu wywołać je u dowolnej kobiety. Udawało mi się, bo losowo wciskałem przyciski i czasem przypadkiem wychodziła mi odpowiednia kombinacja.”
C.D.N.
Oto trzeci odcinek:
https://www.uwodzenie.org/jak-to-robil-mystery-cz-3/
1 komentarz
niezłe, niezłe, fajnie przeczytać od czasu do czasu coś w ten deseń, posiadające niejako fabułę, wprowadzającą ciekawie w świat podrywu 🙂 świetne tłumaczenie, przyjemnie się czyta! 🙂