Witaj, dziś poruszę trudną sprawę, którą jest gwałt i cała kultura gwałtu. Kilka miesięcy temu przed emisją „Mistrzów Podrywu” zostałem zaatakowany przez krwiożercze feministki i oskarżony o szerzenie kultury gwałtu i namawianie kobiet do patrzenia na penisa (tak naprawdę na krocze/spodnie i to w zabawie, ale to mały detal). Napisałem ripostę na ich zarzuty, zobacz ją tutaj: Uwodzenie i Adept vs Zarzuty Oszołomów
Natomiast działania ortodoksyjnych feministek wpasowują się w modny ostatnio trend nienawiści do mężczyzn. Ponieważ lubię udawać mądrego i przytaczać różne trudne słowa, to masz ode mnie jedno: mizoandryzm. W wyniku kilku rozmów z kobietami zajmującymi się w Polsce seksualnością, postanowiłem poruszyć te kwestie. Oto kilka przykładów:
1. Szkolenie z rozwoju osobistego (nlp). Trener dość znany w środowisku. Na szkolenie przychodzi spóźniona (pół godziny) moja atrakcyjna znajoma. Prowadzący zaprasza ją na środek sali do niego i chce ją przytulić na przywitanie. Widzę, że ona nie chce i jest to dla niej niefajne, ale NIC NIE MÓWI, bo została postawiona w sytuacji, gdy wszyscy patrzą i on tu jest autorytetem. Więc głupio jest się jej wyrwać. Ja widzę, że prowadzący sobie lubi przytulić, czy pomacać (tak jak rzesze facetów na szkoleniach tantrycznych). Po chwili jednak ona mówi, że jest to dla niej niekomfortowe i ona nie czuje potrzeby się tak przytulać z nieznajomymi osobami. Dzięki czemu dostaje 5 minutową przemowę i dyskusję, jak to trzeba wychodzić ze strefy komfortu i przytulić na przywitanie do prowadzącego. Odpychające i dziwaczne, aż się wzdrygam. Takie rzeczy są dla mnie widoczne na szkoleniach tantrycznych. To jest właśnie to, co mnie odpycha w kolesiach chodzących na szkolenia tantryczne. Widzę ze lekko licząc 2/3 męskich uczestników ma taki deficyt seksu i kobiecej energii, ze się na szkoleniu kleją do kobiet i próbuje swojego niezdarnego, macanego podrywu. Żałosnego, bo wychodzącego z pozycji głębokiego niedostatku seksu.
Moja opinia: Otóż nie trzeba wychodzić ze strefy komfortu, nic nie musisz. Tym bardziej, gdy z tej strefy komfortu nie chcesz wychodzić, bo poza nią nic ciekawego w tym aspekcie dla Ciebie nie ma. Ja sam mam pewne stresy podczas wywiadów w mediach, stawaniem przed kamerą itp. Ale nie czuję teraz potrzeby chodzenia na spotkania Toastmasters i ćwiczenia przemówień publicznych. Wychodzenia ze strefy komfortu w aspekcie przemówień. Nie potrzebuję tego, mam to centralnie gdzieś.
Zachowanie prowadzącego tamto szkolenie poniżej wszelkiej krytyki
2. Inna historia, usłyszana od mojej znajomej zajmującej się edukacją seksualną, cytuję jej słowa:
„Ona lat 17, on 35, jadą razem powiedzmy, że na mazury, śpią w hostelu w tym samym pokoju, on inicjuje seks, ona w szoku, boi się ust otworzyć, boi się cokolwiek powiedzieć, tym bardziej, że nie chce seksu, bo gdyby padło słowo „seks”, to musiałaby w duchu przyznać, że to, co się dzieje, to naprawdę wygląda na wstęp do seksu, więc przez całą noc nie mówi ani słowa, kuli się w sobie, na wszystko się godzi, robią to 6 razy, rano on mówi, jaką ona jest świetną dziewczyną, ona nadal nic nie mówi.”
To było wypowiedziane z wielkim oburzeniem przez moją znajomą, w domyśle „ten podły facet ją wykorzystał / zgwałcił”. Ale czy tak było naprawdę?
Ten mężczyzną zgwałcił ją czy nie zgwałcił?
Wg mnie i według tego co przeczytałem, to jej nie zgwałcił. Oczywiście bazuję TYLKO na tym co słyszę od znajomej.
- Uprawiają seks 6 razy i ani razu ta dziewczyna nie powstrzymuje go przed seksem. Nie krzyczy, nie broni się, nie mówi, że nie chce, nie płacze. Podobno „boi się cokolwiek powiedzieć”. Ciężko mi w to uwierzyć.
- Ona jest w szoku? Jedzie na mazury z facetem i nie zdaje sobie sprawy, że gdy będą razem spali w jednym łóżku, w jednym pokoju, to do czegoś może dojść? Nie wiem jaki między nimi był typ relacji, czy byli tylko przyjaciółmi, czy może było coś romantycznego między nimi?
- Cytuję znajomą „bo gdyby padło słowo „seks”, to musiałaby w duchu przyznać, że to, co się dzieje, to naprawdę wygląda na wstęp do seksu” Co to jest za sposób myślenia o seksie, intymności? Czy dziewczyna była dziewicą? Chyba nie, nie wynika to ze słów mojej znajomej.
- Wie, że było 6 razy. Czyli liczyła każdy raz.
- „kuli się w sobie, na wszystko się godzi” Dramatycznie opowiedziane, ale czy nie jest to jakaś interpretacja (racjonalizacja) po fakcie? Albo własne wyobrażenie sobie tej sytuacji
- Jak wyglądała gra wstępna? Co się działo między nimi wcześniej? Byli dla siebie przyjaciółmi, a potem on nagle wyciągnął penisa i powiedział „Czas na seks kobieto!” ? A ona w milczeniu rozebrała się i rozłożyła nogi? To jak w końcu było między momentem przyjazdu do hotelu, a seksem? To jest gwałt czy go nie ma?
- A może wszystko było fajnie, a potem rano ona zaczęła wymyślać bajkę jak usprawiedliwić fakt, że poszła do łózka z przyjacielem / facetem, który ją nie kręci / chciała seksu, ale ma przekonanie że seks bez grzechu może być tylko w uświęconym małżeństwie?
- Czy ona leżała jak martwa mumia i tylko w ten sposób wyrażała „swój protest”?
- Co to znaczy dla mojej znajomej „on inicjuje seks”? Bo moja znajoma interpretuje to niemal jak zmuszanie jej? albo że nie ma gry wstępnej, tylko co jest w zamian?
Podsumowując tę sytuację: Jeśli FAKTYCZNIE ta kobieta przeżywała takie „męki”, to może warto, aby się nauczyła asertywności. Bo nie powinno być tak, że robimy coś dla nas okropnego, bo wstydzimy się powiedzieć NIE. Ten mężczyzna rano mówi jej jaka jest cudowna, pewnie nie zdaje sobie sprawy z jej stanu emocjonalnego. Prawidłowo założył, że po grze wstępnej (nie powiedziała nie) czas jest na seks. I to 6 razy. Dziewczyna za KAŻDYM razem mogła powiedzieć, że nie czuje się komfortowo, że nie chce, że się boi, że nie lubi itd. Może liczyła, że on się sam domyśli. Wiec się przeliczyła. Można tylko żałować, że z jakichś swoich powodów (mimo niechęci) nie powiedziała NIE. Pamiętam takie powiedzenie „Stojący penis nie ma sumienia”. Dla dziewczyny warto żeby też brała to pod uwagę.
–
„Sześć lat temu kobieta oskarżyła mnie o gwałt. A oto historia. Podczas trasy koncertowej w Huston, na której grałem jako muzyk poznałem kobietę. Wymieniliśmy numery telefonów, a kiedy wróciłem do miasta kilka lat później odszukałem ją. Spotkaliśmy się, poszliśmy coś zjeść, a później poszliśmy do niej i zdecydowaliśmy o tym, że pójdziemy razem do łóżka. Właściwie to, że zdecydowaliśmy się uprawić seks to moje założenie, ponieważ, podczas gdy zrywaliśmy z siebie ubrania, a nasze ciała napierały na siebie, to faktycznie nic wtedy nie mówiliśmy. Nie padły żadne słowa, żadna entuzjastyczna zgoda lub słowne potwierdzenie tego, że oboje chcemy uprawiać seks. Po prostu zrobiłem swój krok, a ona mnie nie zatrzymała.Pochyliłem się żeby ją pocałować – nie powiedziała, NIE.
Położyłem dłonie na jej piersiach – nie powiedziała, NIE.
Zdjąłem jej majtki – nie powiedziała, NIE.
Zacząłem od gry wstępnej, aż doszło do stosunku płciowego, a ona nigdy nie zgłosiła sprzeciwu. Dlatego też założyłem, że jej też się to podobało i wszystko było o.k. Później, gdy już skończyliśmy (nie trwało to długo), popatrzyła na mnie i powiedziała mi dwa słowa, których żaden porządny facet nie chciałby nigdy usłyszeć.
Zgwałciłeś mnie.
Byłem oszołomiony. Byłem więcej niż pewny,(…) że jej nie zgwałciłem. Przynajmniej zgodnie z moją definicją gwałtu. (Powiem o tym później). Na szczęście to, co postanowiłem później zrobić było o wiele bardziej przydatne niż moja uprzednia decyzja o uprawianiu z nią seksu. Położyłem się i słuchałem. Pozornie chciałem jej pomóc poczuć się lepiej, ale w rzeczywistości czułem się przerażony i potrzebowałem upewnić się w tym, że nie jestem złym facetem. Nie broniłem się, głównie, dlatego, że wciąż byłem w szoku na samą myśl, że mógłbym kiedykolwiek być zdolny do czegoś takiego. Wiedziałem, że coś poszło nie tak, ale wiedziałem również, że nie mam zamiaru jej zranić, więc leżałem tak i słuchałem, rozpaczliwie próbując udowodnić jej, że nie jestem takim facetem, jakim myśli, że jestem. Sześć godzin później , gdy w lokalnym sklepie spożywczym kupowałem papierosy i przekąski, wydawało się, że wszystko jest między nami o.k. (właściwie to może zrezygnowaliśmy z próby wyjaśnienia tego). Słońce zaczęło wschodzić, a my rozstaliśmy się. Choć nadal czułem się zagubiony, czułem, że zakomunikowałem jej to, że naprawdę dbam o nią, co w tym momencie było wszystkim, na co mogłem liczyć. Chciałbym móc powiedzieć, że od razu sprawa się wyjaśniła, ale prawda była taka, że nie miałem pojęcia, co zrobiłem źle. Myślałem, że skoro nie powiedziała nie, to zrobiłem swoje, ale się myliłem. Zdałem sobie sprawę, że nie tylko przypuszczalna zgoda, aby oznaczać zgodę nie tylko powinna być jednoznacznym „tak”, ale także musiałem zrozumieć, kiedy w przypadku kobiet, tak naprawdę oznacza „tak”.”
Ok, wystarczy już tej historii. Swoją drogą o prawnych aspektach gwałtu możesz przeczytać tutaj: https://www.uwodzenie.org/prawo-vs-uwodzenie-malolata-inne-problemy-prawne/
–
Moja opinia: Dziwi mnie ta sytuacja… jeśli dobrze zrozumiałem – oboje byli nadzy w tym pomieszczeniu, on ją całował, dotykał, rozebrał ją, zdjął jej majtki, ona ani razu nie pokazała, że ma coś przeciwko. Potem był seks, zakładam też, że nie używał siły, nie pobił jej, nie używał przymusu, szantażu, żeby ona rozłożyła nogi i żeby mógł w nią wejść. Pewnie były tez obustronne pieszczoty, a ona nie leżała jak martwa mumia. I po wszystkim ona ni z tego ni z owego mówi mu „zgwałciłeś mnie”. WTF?
Wg mnie, to z nią było coś nie tak. A może z jej postrzeganiem seksualności. A może po wszystkim poczuła się wykorzystana, bo on jej nie powiedział, że ją kocha, bo uznał że to było za szybko i czuła się wewnętrznie jak „puszczalska”. Bo poczuła że straciła swoje „wiano”. Bo po wszystkim nagle poczuła się źle ze sobą, i żeby te złe emocje wyprzeć „zrzuciła winę” na niego. Teraz nie musi czuć się jak szmata, jak wykorzystana naiwna laska, bo to nie ona mu się oddała (wg niej coś na tym straciła) tylko to on był tym złym samcem, co ją zgwałcił. Nie kupuję tego. Definicja gwałtu jest jest dokładnie zdefiniowana w kodeksie prawnym.
Pamiętam z dawnych lat historię o kobiecie, która uważała że jej bioenergoterapeuta / ezoteryk nawiedza ją we śnie i gwałci astralnie. Podobnie jak wyżej – nie wiem co powiedzieć. Ręce mi opadają. Niesamowite jest jak ludzie z cudownego aspektu życia jakim jest seks kobiety z mężczyzną, potrafią wypaczyć to w dziwaczne projekcje swoich lęków i fobii. Mam nadzieję, że wśród moich czytelników i czytelniczek nie ma ludzi o takich problemach.
pozdrawiam
Adept
Moje zdanie: Naprawdę widz tego nie wie? Przecież 3/4 tego filmu jest o ich seksualnej relacji i ich namiętności. Chyba obejrzę tę scenę jeszcze raz. Ok, obejrzałem tę scenę. Jest ona w ok. 40 minucie. W dalszej części filmu oboje uprawiają seks jeszcze kilka razy. W jednej ze scen ona tańczy dla niego w zmysłowy sposób. Nie widać nigdzie, żeby po tym domniemanym „gwałcie randkowym” ich relacja się skończyła lub popsuła. Więc może to wcale nie był gwałt randkowy tylko np. ich odgrywanie seksualnych ról? Wiem, że to tylko film, ale o nim przecież rozmawiamy.
Ten temat jest na tyle ważny, że zapytam Cię wprost: Co Ty myślisz o tych powyższych przypadkach?
16 komentarzy
1. przypadek – żenada, chamstwo, buractwo. Jak na moje to ten koleś to kawał gnoja. Dlaczego? Otóż: a) doskonale wie co robi, zgadzam się z tym jak to opisałeś b) serio wierzy w te pierdoły = gówno warty trener, tak czy inaczej.
2. Moim zdaniem to są jakieś pierdoły, gwałtu nie było, bez urazy dla Twojej znajomej ale myślę że ona sama sobie to ubarwiła. Na zasadzie że dziewczyna powiedziała coś w stylu – „no i ten facet zaczął pieścić moje sutki a ja się na niego patrzyłam i nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa” – a Twoja znajoma żeby pokazać swoje feministyczne myślenie ubzdurała sobie że tak się zachowała bo .. bała się odezwać, zamknęła się w sobie,a skoro zamknęła to prawdopodobnie też przykurczyła swoje ciało = skuliła się, a skoro to to to, i to i to.. Głupoty moim zdaniem.
3. No tutaj skłaniam się do tego że miała poczucie winy, chciała się wybielić, nie zrobiłam tego nigdy przed 20 randką, nie jestem dziwką – to ty mnie chuju zgwałciłeś… Laska zjebana, nie koleś.
4. Film. Twoja znajoma jest jak dla mnie klasycznym przykładem traktowania ludzi jak upośledzonych umysłowo, uzasadniając to wszystko naciąganymi mocno teoriami, tak zakładam, z jakichś starych książek…. Nie wiem jak wg niej wygląda seks ogólnie.. A wracając do sceny.. właśnie chodzi o to jaki to był kontekst ich relacji, a był taki że normalna ognista relacja, wulkan i tornado. Nie istnieje chyba osoba na całej kuli ziemskiej która twierdzi że tak zawsze wygląda seks jak pokazano w tej konkretnej scenie. Mi np. nic takiego się nie wydaje a też jestem człowiekiem. Natomiast być może pani edukatorka oglądała wywiad z Tedem Bundym, mówił przed śmiercią że to co robił to wina porno..
Generalnie edukatorka wkomponowuje się w model psychologów, pedagogów itp. itd. – frazesy rodem ze starych lewackich ksiąg i biblii, szukanie problemu tam gdzie go nie ma.
W pierwszej historii jest zawodnik mający się za autorytet a w rzeczywistości jest jakimś zakompleksionym niedorobieńcem skoro za wszelką cenę musi udowodnić dziewczynie, że to ON ma rację i to ona musi przyjąć jego punkt widzenia bo taka jest obiektywna prawda a ona to się na niczym nie zna bo to on i jego zranione ego mają wyłączność na posiadanie racji. To nic innego jak skondensowane buractwo połączone z całkowitym brakiem szacunku dla drugiej osoby.
Nad historiami twojej znajomej nie ma się co rozwodzić bo to ewidentne projekcje jej własnych problemów, głębokich kompleksów i ostrego niedopasowania do rzeczywistości. I to aż krzyczy z jej wypowiedzi – gdyby się jedynie identyfikowała z bohaterkami jej opowieści to jeszcze nie byłoby problemu ale ona ewidentnie narzuca swoją niedorzeczną interpretację i kompensuje w ten sposób jakieś własne, mniej lub bardziej urojone problemy. Ona CHCIAŁABY żeby to tak właśnie się odbyło jak ona opisuje bo wtedy byłoby jej lżej, że ktoś inny podziela jej zdanie. Ale nikt tego zdania nie podziela i stąd taka nachalna i agresywna narracja z jej strony.
Pan muzyk – no cóż, to tylko jego opis i nie ma co się nad tym rozwodzić. Możliwe, że i on sam źle zinterpretował całą sytuację a słowa jego partnerki o rzekomym gwałcie mogły być niczym innym jak podziękowaniem za spełnienie jej ukrytych marzeń o czymś takim. Wszelako wiele kobiet fantazjuje o tym, że posiadł je silny, dominujący facet i zrobił to bez ceregieli. Z opisu Janka Muzykanta nie da się tego jednak wywnioskować.
Na koniec moje własne zdanie: cała ta histeria i nienawiść do mężczyzn wypływa jedynie od tych zakompleksionych kobiet, które sobie zdają sprawę, że trwającego od stuleci status quo nie da się już utrzymać i nie potrafią tego zaakceptować. Nie będą już mogły odgrywać roli niewinnych księżniczek, o których względy starają się tuziny szlachetnych i przystojnych królewiczów na białych koniach. Coraz trudniej im manipulować facetami, którzy dzięki społeczności PUA są coraz bardziej świadomi niefortunnie odziedziczonego dramatu rozpisanego na role księżniczki i królewicza i ci faceci już w tym żałosnym dramacie nie biorą udziału tylko rozgrywają wszystko na własnych warunkach. A tego feministki ziejące nienawiścią do mężczyzn nie potrafią ani zrozumieć ani tym bardziej zaakceptować. Zamiast skupić się na budowaniu własnej wartości i atrakcyjności (dokładnie tak jak robią to adepci PUA) wygodniej jest im oskarżać cały świat o to, że się zmienia (i winni są temu oczywiście tylko faceci) a one biedne są zbyt leniwe albo zbyt głupie żeby się do tego dostosować. Ciekawe, że te kobiety, które mają solidnie ugruntowane poczucie własnej wartości (nie mylić z egoizmem ani narcyzmem bo to jest dokładna odwrotność czyli przejaw bardzo niskiego albo zupełnego braku poczucia własnej wartości) są bardzo atrakcyjne dla facetów nawet jeżeli ich uroda jest mniej niż przeciętna. Ale to chyba zbyt duże wyzwanie dla niektórych pań, łatwiej jest im narzekać i pluć jadem
Hmm, kobiety mają solidnie ugruntowane poczucie własnej wartości? Haha nic z tych rzeczy ;). One robią dużo aby sie dowartościować, a jak? Ano m.in sexem z wieloma facetami, wiec to raczej z nimi jest cos nie tak niż z tym rzekomymi feministkami, które to dowartościowywać sie nie muszą.
zenek ma rację. okl: mylisz przyczynę ze skutkiem. Seks z wieloma facetami nie ma na celu „dowartościowywania się” tylko korzystania z kobiecości, życia, jest źródłem niezwykłych doznań i szansą na udany związek. Seks to nic złego (to zakorzeniony stereotyp), to samo zdrowie. Jakoś wśród feministek przeważają samotne i rozwódki, a jak się trafi mężatka to z takimi „cipami”, które nie mają własnego zdania. 🙁
Ja eskaluję pożądanie. Nie naciskam. Odwlekam. Nęcę, przyciągam, rozpalam dotykiem. Przytulam, pieszczę i odpuszczam. Przeciągam w nieskończoność aż… one same rzucają się na mnie. Często na pierwszej randce.
Ale natknąłem się też na mistrzynię, która w identyczny sposób mnie rozpaliła. Po wielu godzinach takiej zabawy nie doszło do seksu. Wyszła o 2-giej w nocy spiesząc na nocny autobus. Kilka dni wcześniej uprawialiśmy seks, to nie była pierwsza randka, ani druga, ani trzecia. Na następnym spotkaniu zrobiła to samo – rozpaliła i chciała wyjść. Byłem rozgrzany jak suchy czajnik na gazie i zacząłem się z nią trochę siłować. Bezskutecznie. Nie doszło do finału. Po jej wyjściu stwierdziłem, że to zrobiła z odwetu za wcześniejsze zlanie jakichś jej pretensji. Dałem sobie ostatecznie spokój z tą znajomością – złośliwa kobieta.
Jako psycholog i pedagog, praktyk jedno wiem, jeśli kobieta czuje się bezpiecznie zrobi i da wszystko 🙂 w 1 przypadku są takie kobiety co dają, siedzą cicho i nie protestują, a później czują się podle i mogą to kwalifikować jak gwałt, są takie co szukają wrażeń i można je sprać ku jej uciesze i sponiewierać… Terapia dla tych pierwszych wskazana
Cóż, ja zostałem oskarżony o gwałt, który miał się odbyć o 12 w południe na środku korytarza na oddziale neurologii szpitala w moim mieście, dlaczego? Bo nie trawiłem pielęgniarki, która myliła leki, a wciskała niewierzącym święte obrazki i nie rozumiała prostego „nie” 😀 Tu od początku policja nie uwierzyła, ale bywały trudniejsze sytuacje. Kobiety bywają pod tym kątem naprawdę chore. Gorzej jak niektórzy niemyślący mężczyźni-dżentelmeni-rycerze to łykną i wtedy dochodzą dodatkowe „atrakcje”, choć akurat ja sobie radzę z nimi. Niestety nie wszyscy faceci poradzą sobie w takich sytuacjach i z konsekwencjami babskich oskarżeń – kończy się to czasem bardzo źle.
.Mi kilka razy(4,a spałem raptem z 8) z zdarzyło sie powiedzieć do kobiety,kiedy było juz gorąco,ona nie chciała seksu mówiła,ze nie,to mówię do niej,ale oczywiście w takim przyjacielskim i pogodnym nastawieniu i z pełnym zaufaniem do mnie,że ją zgwałcę zaraz i ją rozbieram,biorę ją niejako na siłe i sie z nią bzykam,ale po wszystkim jest dużo śmiechu i przytulania.Co zauważyłem,że kobiety lubia być niejako wzięte na siłę,jest w tym coś fajnego i seksownego moim zdaniem.A jeśli chodzi o te przykłady to faktycznie z tymi kobietami było cos nie tak
Cześć Marcin,
Wiem jakie to wkurzające, gdy ktoś wypacza twoje wypowiedzi i przypisuje ci złe intencje. Powinieneś już uodpornić się na taką głupotę, bo inaczej tego nie można określić. Moim zdaniem problem polega na bardzo prostej i powszechnej pomyłce jaką popełniają ludzie. Otóż swoje zdanie na ten temat przedstawiają jako coś co „jest”, jakby opisywali rzeczywistość. Mylą w ten sposób swoje własne zdanie, własną interpretację z rzeczywistością wymawiając słowo „jest”. Słowo to sugeruje opisanie rzeczywistości, faktów. A z faktami nikt nie dyskutuje. Przypomniał mi się fragment serialu o prawnikach (Aly Mc Bill) gdzie sędzia upominał oskarżyciela, by unikał stwierdzeń zawierających słowo „jest” i w to miejsce wstawiał „moim zdaniem”. Cała tyrada oskarżyciela straciła zupełnie impet i ostrość, gdy opisując sprawę ciągle używał wyrażenia „moim zdaniem”. I tak samo jest z tymi feministycznymi mizoandryczkami. Przecież zupełnie inaczej brzmi wypowiedź „Marcin jest ……..” czy „Marcin udowodnił …….” od wypowiedzi „moim zdaniem Marcin jest …….” , czy „Moim zdaniem Marcin udowodnił ……”. Posłużę się w tym momencie pewną metaforą. Bardzo lubię oglądać filmy. Dawniej potrafiłem się wykłócać z kimś o to czy film był dobry, czy zły. Przypomniałeś mi dawną kłótnię ze znajomą o ocenę filmu „9 i pół tygodnia”. Dla mnie film był piękną metaforą pragnienia prawdziwej wolności, o próbie pokazania kobiecie czym taka wolność jest. Dla niej był filmem o przemocy seksualnej. Zmieniłem zupełnie zdanie, gdy przeczytałem wypowiedź krytyka filmowego, który tak opisał zjawisko oceniania filmu: „odbiór filmu składa się w 50% z własnych doświadczeń i przekonań i z 50% rzeczywistej wartości filmu”. Od tego czasu już nie spieram się z kimś o ocenę filmu, bo w 50% spierałbym się z jego doświadczeniami i przekonaniami – co byłoby kompletnie bez sensu. I od tego czasu oceniając film nie mówię, że „film jest ……” tylko zawsze używam „moim zdaniem film jest…….” Co oczywiście jest bliższe prawdy, a film trzeba zobaczyć samemu.
Marcinie, masz w 100% rację, że te ataki są formą wyrazu wypartych frustracji i własnych projekcji zaślepionych feministek. Ostatnio mocno siedzę w NVC (Non Violent Comunication). Przy tej okazji natrafiłem na coś zupełnie rewelacyjnego. Poznałem „Model Komunikacji Międzyosobowej” Friedemana Schulza Von Thun’a, który od kilkudziesięciu lat zajmował się kwestiami komunikacji, a właściwie analizą wypowiedzi jakie sobie dajemy. Poniżej w dużym skrócie jak ten model wygląda.
Każda (dosłownie każda) wypowiedź zawiera następujące płaszczyzny:
1 – zawartość rzeczową
2 – ujawnienie siebie
3 – relację wzajemną
4 – apel
1 Zawartość rzeczowa: Co chcę zakomunikować. Podstawowym, choć nie jedynym zadaniem wypowiedzi jest udzielenie informacji. Wypowiedź przekazuje określoną treść. Zawartość rzeczowa określa czy i jak jasno i zrozumiale przekazuje informacje o aktualnym stanie rzeczy.
2 Ujawnienie siebie: Co mówię o sobie. Każda wypowiedź przekazując informację o stanie rzeczy (zawartość rzeczową) mówi także coś o samym nadawcy. Kiedy ktoś mówi coś od siebie, objawia także część samego siebie. Ta rzeczywistość przemienia każdą jego wypowiedź w małą próbkę jego osobowości. Wybrano wyrażenie „ujawnienie siebie”, aby zawrzeć w nim zarówno (zwykle chciane) „wyrażenie siebie” jak i (często mimowolne) „odsłonięcie siebie”.
3 Relacja wzajemna: Co myślę o tobie i jaki jest nasz wzajemny stosunek. Jak traktuję swego rozmówcę, jak nawiązuję z nim kontakt. W tym jak się do niego zwracam, wyrażam to, co o nim myślę. Moja postawa wobec rozmówcy odpowiada za to, że rozmówca czuje się w mojej obecności dostrzegany, akceptowany i w pełni wartościowy, albo atakowany, odrzucony, lekceważony i traktowany niepoważnie.
4 Apel: Do czego chciałbym cię nakłonić. Chyba nic nie jest mówione „tak sobie”. Kiedy ktoś coś mówi, przeważnie chce też coś osiągnąć, wywrzeć wpływ.
Wiedząc o powyższym, zupełnie inaczej teraz odbieram to co ludzie do mnie i o mnie mówią, a jeszcze bardziej interesujące jest to, że teraz widzę, co tą wypowiedzią mówią o sobie samych, jak się nieświadomie odsłaniają. Warto poznać bliżej pracę Von Thun’a w książce „ Sztuka rozmawiania, analiza zaburzeń”.
Patrząc na wypowiedzi twojej znajomej zajmującej się edukacją seksualną można również dużo o niej powiedzieć.
O zajęciach tantrycznych nie chcę się wypowiadać. Mam podobne zdanie do twojego. Szkolenie z rozwoju osobistego, to samo. Tak mało jest prawdziwych nauczycieli.
Reasumując. Wszystkie wypowiedzi zawierają olbrzymią dawkę własnych interpretacji, które potrafią całkowicie zmienić charakter opisywanego zdarzenia. Żeby móc coś ocenić, musielibyśmy mieć o wiele więcej informacji od osób bezpośrednio biorących udział w zdarzeniu i najlepiej gdyby mieć informacje z obu stron. Dałoby to jaśniejszy obraz całej sytuacji. Takie jest moje zdanie.
Pozdrawiam i namawiam serdecznie do zapoznania się z pracą Von Thun’a
Jacenty
Dzięki za wartościowy komentarz 🙂
Hej Adept.
Wciąż jestem prawiczkiem, a takie jazdy po facetach nie pomagają mi w znalezieniu właściwej kobiety. Ze smutkiem jednak widzę, bywając na FB, sympatii, fotce oraz badoo, że jest grupa facetów, ktrórzy po różnych szkoleniach ostro zabawiają się z dziewczynami psując zdanie o całej męskiej populacji. Niestety samotnych mamuś, oszukanych i wykorzystanych jest na FB cała masa. Są one irytujące, często mają depresję, nadwagę po przebytej ciąży, nic sobą nie reprezentują, ale za to ostro hejtują przeważnie normalnych facetów szukających normalnej (szczupłej, bezdzietnej) dziewczyny na związek i rodzinę wyzywając nas od oszustów, chamów patrzących na wygląd, ruchaczy (prawiczkiem jestem a mam etykietkę ruchacza, lol). Bardzo bym cię prosił, abyś na tych swoich szkoleniach uczył dodatkowo etyki i ubierania gum przed seksem, żeby to hejterskie grono nie powiększało się z każdą wykorzystaną laską. Może i moje poglądy sa niepopularne, ale wychowywanie cudzego dziecka mnie mierzi. Chcę mieć tylko swoje. Takie mam zasady. Pozdrawiam!
Bardzo dosadnie i konkretnie Marcinie. Zresztą jak zawsze 🙂
Adept, ile jest juz na Twoim liczniku?
3.5 miliona
Co zrobić w takiej sytuacji? Uprawiasz seks normalnie z dziewczyną, a po ona nagle mówi – „zgwałciłeś mnie”?
Dzwonić od razu na policję, że zostałem oskarżony o gwałt czy jak?
Nigdy mi sie to nie zdarzylo. Gdy postępujesz według zasad uwodzenia i eskalacji dotyku nie ma prawa coś takiego wystapic.