Dziś chcę podzielić się z Tobą fragmentem mojej historii, sytuacji, które na mnie wpływają. Lepiej lub gorzej. Będzie szczerze na różne prywatne tematy związane z kobietami, podrywem i rozwojem. Konkretnie bez owijania w bawełnę, może być gorzko, a może inspirująco. Piszę ten artykuł po kradzieży w sklepie 7-11 mojego laptopa i paszportu na Filipinach, więc ten wpis może być zabarwiony trochę goryczą. No nic, zobaczymy:
–
1. Spalanie się w syzyfowym podrywie.
Wielu kolesi się pyta – „Co robić? Co powiedzieć, żeby laska poszła ze mną na drugą randkę?” Musisz przestać się starać tak mocno, kolego. Nie szukać na siłę magicznej recepty. Pozwól sobie czasem na odpuszczanie. Jeśli dziewczyna z którą miałeś chemię stwarza problemy ze spotkaniem, to może nie powinieneś aż tak bardzo się starać (spalać)? To paradoksalna rzecz, bo gdy będziesz czasem olewał, to nagrody się pojawią. Gdy gonisz za nimi, to się od ciebie oddalają.
Nie zawsze planety układają się w jednej linii i wszechświat nie zawsze Ci sprzyja. Zwłaszcza, jeśli kobieta ma więcej niż 24 lata, skończyła studia, ma pracę, przyjaciół, imprezy, czy wyjazdy. Wielu kolesi tego nie może zrozumieć i myślą, że są NIEWYSTARCZAJĄCO atrakcyjni, dobrzy w podrywie itp. A to nie tak. Bycie w odpowiednim momencie, we właściwym miejscu i czasie, dobry układ planet, może sprawić cuda z dziewczyną. Dlatego właśnie konieczna jest pewna doza obojętności w kontaktach z kobietami.
–
2. Nie każdy jest pisany do tego, by stać się mistrzem podrywu.
Nie musisz być świetny w podrywie, żeby mieć dziewczynę czy żonę. To nie jest konieczne. Pewne podstawowe elementy kontaktów z kobietami trzeba opanować. Ale żeby mieć (znaleźć i poderwać sobie) dziewczynę – nie musisz szlifować „formy podrywu” latami. Nie musisz taki być, bo to kwestia indywidualnych preferencji życiowych. Ci którzy przyjdą na szkolenie w SOPOCIE raz w roku płacą sporo, na ogół powyżej 2500 zł. Ale ja musiałem i muszę płacić jeszcze więcej, aby ciągle się uczyć. To m.in. dzięki temu na szkoleniach w Sopocie pojawiają się coraz nowsze ćwiczenia i szkolenia przez lata się zmieniają. To czego uczyłem w takim np. 2009 roku to już trochę prehistoria do tego co będzie w 2019. Mimo, że fundamenty uwodzenia zawsze są takie same.
–
3. Wydałem na swój rozwój od 2005 r. spokojnie ze 100 tysięcy złotych.
Ale czy Ty też tego potrzebujesz? Na 100% nie. Czy potrzebujesz tyle wydać, aby być mistrzem? Absolutnie nie. Możesz pomyśleć „ale ten Adept był pizdą, że musiał wydać 100k zl, aby być dobrym z kobietami, co za lamus!”. Możesz tak pomyśleć. Tylko co z tego? Nic. Nie kieruję się opinią osób z takim podejściem. To jest moje życie, a to jest Twoje. Rób co chcesz. Są idioci w necie którzy piszą „Ty frajerze, wydałeś tyle kasy a jesteś lamusem, hahaha” albo „moi koledzy widzieli Twoje filmy, gówno na nich pokazujesz, X jest od Ciebie lepszy, hahahah” itp. Jeśli tak dobrze czujesz się z myślą, że jesteś ode mnie lepszy, to spoko, mi to nie przeszkadza. Naprawdę, nie przeszkadza mi to, że jest wielu kolesi lepszych ode mnie w podrywie. Tak samo jest wielka masa mniej doświadczonych. Jeśli poczułeś się zajebiście pisząc tego typu komentarz pod moim filmem, to jest mi Cię szkoda, bo widać że potrzebujesz takiej wenerycznej stymulacji, aby choć przez chwilę poczuć się lepiej.
–
4. Kto Cię motywuje do działania (podrywu, zawodu lub biznesu)?
Dobrze jest mieć kilku znajomych mających sukcesy w różnych dziedzinach. Nie tylko w podrywie. Znam kilku chłopaków, którzy jak niezmordowani biegają po Azji, podrywają Azjatki i śpią z nimi hurtem. Trochę im zazdroszczę, bo sam nie mam już takiego parcia ani energii, aby codziennie chodzić na imprezy. Ale też motywują mnie do większego działania i rozwoju, gdy sam jestem w gorszych momentach życia. Gdy mi się nie chce ruszyć tyłka z domu (bo „Gra o Tron” albo inny serial). Wtedy wysyłają mi fotki imprez w Tajlandii lub na Filipinach w gronie pięknych dziewczyn i od razu zaczyna mi się chcieć.
Nie uprawiam tyle seksu co kilka lat temu, gdy co dzień lub dwa była randka z inną kobietą. Z prostego powodu. Teraz bardzo kręci mnie biznes, pisanie książek, podróże w wizualnie ciekawe miejsca, relaks, zdrowie (ogólno życiowy wellness), ale też randki z kobietami na innych kontynentach. Wszystko w harmonii. Więcej czasu poświęcam na to, zamiast na szukanie i poznawanie nowych kobiet w Polsce. Dlatego też nie mam takiego parcia na seks z nowymi kobietami jak kiedyś. Jest masa innych ciekawych rzeczy w życiu do robienia. Dla niektórych pasjonatów, podryw i seks, to jedna z bardziej ekscytujących rzeczy w życiu. I nie ma w tym nic złego. Trochę jak w tym filmie „Gorączka sobotniej nocy”, gdzie główny bohater cały tydzień pracował w nudnej pracy, aby w weekend stać się królem parkietu.
Więc jeśli zastanawiasz się skąd wziąć motywację do wychodzenia z domu – najprościej znajdź 1-3 kumpli, którzy mają więcej motywacji od Ciebie i się do nich podłącz 😉 Temat obniżonego libido i chęci do seksu godny jest osobnego wpisu. I już wkrótce taki napiszę.
ps. sporą część Azji już zwiedziłem, teraz odkrywam Afrykę, a przede mną jeszcze Ameryka Łacińska. Wkrótce relacje na moim kanale YouTube.
–
5. Codziennie ludzie chcą ode mnie darmowych porad. Ale czy tak się da żyć?
Piszą do mnie maile na parę ekranów z opisem ich sytuacji. Albo chcą zadać kilka pytań. Może urodziłem się w innych czasach, ale mi nie przyszło by do głowy, żeby smażyć maila do np. Andrzeja Batki w 2005 r. z długim opisem moich problemów z kobietami. Załączając prośbę o poradę – najlepiej przez maila i w 5 zdaniach. Znalazłem kontakt i zapisałem się na szkolenie. Mimo, że kosztowało mnie wtedy 1/2 pensji. To był mój pierwszy mentor, świętej pamięci. Ja wychodzę z takiego założenia:
Chcesz kogoś (swój AUTORYTET) o wszystko dopytać? Chcesz, aby ktoś Ci poświęcił swój własny czas? TO MU ZAPŁAĆ, a się dowiesz. Płacisz i wtedy zadajesz wszystkie swoje pytania. W latach 2005-2007 kupowałem telefoniczne konsultacje z: Mehow, Juggler, Zan Perrion, David X, Sinn, kilku innych trenerów Mystery Method. Wtedy na topie (książka GRA), teraz raczej zapomnianych. Pracowicie zbierałem pytania i przez telefon im je zadawałem. Jednego z nich zirytowałem ilością (i być może naiwnością) moich pytań. Szedłem do klubu lub podrywać w dzień i pojawiały mi się kolejne pytania, więc znowu do nich dzwoniłem. A konsultacje kosztowały 150 usd za godzinę plus koszt godzinnej rozmowy z USA. Wtedy dzwoniło się jeszcze telefonem stacjonarnym na linię międzynarodową do USA 🙂 Z tej wiedzy i moich doświadczeń potem powstawały pierwsze poradniki. Wiedzę z ebooków w necie miałem opanowaną, ale potrzebowałem czegoś więcej. Detali, których nie znajdziesz w ebooku.
Ebookowi nie zadasz pytania. Ebook zawiera podstawy, ale nie odpowie Ci na prywatne pytanie lub problem. Problem, który wykracza poza ramy ebooka. Dlatego dzwoniłem i zadawałem im indywidualne pytania.
Gdy dostaję pytanie „Adept, czy Twoje darmowe materiały na YouTube odzyskają moją dziewczynę / rozwiążą moją trudną sytuację z Ewą, która przestała odpisywać na smsy / odblokują całkowicie moją pewność siebie?” itd. to wiem, że ktoś nie podchodzi wystarczająco poważnie do swojego problemu. Jego zaangażowanie jest na poziomie minimalnym. To tak jakby napisał powiedzmy do Augustina Eguroli „Czy pana filmy na YT nauczą mnie tańczyć z dziewczyną? bo nie chcę zapisywać się na kurs, ale spróbowałbym nauczyć się tańczyć z pana filmów”. Albo „Panie doktorze, boli mnie brzuch / ząb / penis swędzi i boli, nie mogę uprawiać seksu… czy uważa pan, że powinienem kupić książkę / przeszukać google i czy to mnie wyleczy?”. Co odpowiedzieć takiej osobie? Darmowy materiał może pomóc, dać pewne podstawy, pomóc zrozumieć co się dzieje, ale jak ktoś chce indywidualnej porady to idzie do lekarza na indywidualną wizytę.
Są ludzie, którzy mi płacą za odpowiedzi na ważne dla nich pytania (np. na www.MarcinSzabelski.pl), a są tacy którym ja płacę za różne rzeczy. Związane z relacjami damsko męskimi, ale też z biznesem czy ogólnie rozwojem. To wpisuje się w moją ideę SKUTECZNOŚCI OSOBISTEJ (będzie o tym osobny artykuł, bo uważam że rozwój osobisty to hasło klucz nic nie mówiące i trochę skompromitowane w dzisiejszych czasach – liczy się prawdziwa SKUTECZNOŚĆ OSOBISTA, czyli coś bardzo mocnego i skupionego konkretnie na nas).
Dlaczego to robiłem i nadal robię? Bo oni nigdy głęboko nie udzielają się na forach, nie mają czasu na pisanie publiczne i doradzanie ludziom w ich prywatnych problemach. Do wielu z nich nie ma nigdy bezpośredniego kontaktu, tylko przez biuro obsługi klienta. Pewne rzeczy trzymają tylko dla siebie. Nie są moim przyjaciółmi, żeby mi zdradzać swoje sekrety za „dziękuję” lub poklepanie po plecach. Albo za mityczne „będę wdzięczny gdy odpiszesz…”. Więc płacę i zadaję im te wszystkie moje pytania. Mądre. I głupie też. Nie oczekuję, że poświęcą mi swój PRYWATNY CZAS ot tak za darmo. Czy za browara.
Trochę śmieszne jest, gdy piszą do mnie ludzie, żebym im pomógł i że mam u nich browara. Czy wódkę. Niektórzy oferują weekend w ich ośrodku SPA, czy hotelu w górach. To miłe. Tylko, że mnie naprawdę stać na wyjazd w każdy weekend do jakiegoś SPA w Polsce bez potrzeby „pracowania” z kimś, doradzania, konsultowania w zamian za pobyt w ich ośrodku. Dla mnie taki wyjazd do kogoś, to nadal „praca”, a nie wypoczynek. To musiałaby być naprawdę oryginalna i epicka propozycja (albo dobry znajomy), abym pojechał do kogoś na weekend i pomagał mu rozwiązać jego problem np. z żoną, czy dziewczyną.
–
6. Jakiś czas temu przeczytałem książkę Garego Vaynerchuka „Zapytaj Garego”
Tematem przewodnim jest to, abyś cisnął ostro w życiu. I to cisnął na maksa. Harował jak wół na sukces. W pierwszej chwili pomyślałem, „no fajnie, ma rację, warto cisnąć”. Ale potem pomyślałem o swojej historii i… sam nie wiem. To jest dobra rada dla 20 latka, nawet 30 latka. Albo kogoś kto zaczyna swój biznes i ma plany zarabiania milionów. Albo zaczyna naukę uwodzenia i chce szybko osiągnąć duże sukcesy. Albo jest sportowcem, zawodowcem i chce zostać np. mistrzem MMA lub innego sportu. Ciśnij, ciśnij ciśnij. Ja tak cisnąłem mój biznes kilka pierwszych lat. I około 2015 skończyło się wypaleniem, albo czymś na kształt wypalenia. Myślę, też że to nakładania na siebie olbrzymiej presji zawodowej spowodowało u mnie znerwicowanie, a po części też kłopoty zdrowotne.
Pogodziłem się (na razie) z myślą, że nie zarobię wielu milionów złotych. Wystarczą mi kwoty pięcio i sześcio cyfrowe, które zarabiam. Za to bez kosztów w postaci nerwicy, mentalnego ciśnienia czy gorszego zdrowia psychicznego. Chyba wolę randki z kobietami na różnych kontynentach niż taplanie się w złocie jak ten kaczorek Sknerus McKwacz.
Nie wiem czy wspominałem o tym, że na przełomie 2014 i 2015 r. pojawiły się u mnie szumy uszne (schorzenie neurologiczne), nadciśnienie, potem problemy z krwią (cukier itp), drżenie ciała przed snem. Dopiero teraz, po 4 latach szumy uszne złagodniały (ale nadal do klubu muszę chodzić w zatyczkach chroniących słuch, co utrudnia mi rozmowy z innymi), nadciśnienie znikło (odstawione proszki), drżenie ciała prawie znikło. Myślę, że spory wkład w to miało właśnie to osławione CIŚNIĘCIE zawodowe, parcie jak taran do przodu, biznes za wszelką cenę, bez odpoczynku, kosztem zdrowia. Tak chwalone przez różnych guru rozwoju osobistego.
Ciśnięcie na biznes? W 2011 i 2012 roku stworzyłem po 5 poradników: 2011 – PPS, GR, GIR 1, SUS 1, JOBK, w 2012 SHE, pps2, okdk, GIR 2, Pierwsza Randka. W kolejnych napisałem już mniej, 3-4 rocznie. W 2018 wydałem tylko 2 poradniki. Mimo, że tematów w uwodzeniu jest cała masa i mógłbym napisać jeszcze z 10 poradników, jednak tempo pisania spadło.
Cisnąłem jak głupi, poradnik za poradnikiem, bo chciałem być pierwszy, który napisze na jakiś tam temat np. odzyskiwania byłej, wychodzenia z szufladki kolega itp. Do tego 8-10 artykułów na bloga miesięcznie. Chodziłem wiecznie zmęczony i ciągle się motywowałem (tzn. tutaj raczej zmuszałem) do pracy. Randki z dziewczynami nie sprawiały już takiej radości. Bo biznes był na pierwszym miejscu. Takie ciśnięcie u mnie spowodowało po latach zniechęcenie, zmęczenie i nawet jakąś formę znerwicowania. W 2017 r. na myśl o pisaniu nowego poradnika miałem odruch wymiotny. Gdzieś po drodze zapomniałem, że poza pisaniem i tworzeniem (bloga, poradników) jest jeszcze inne życie. Że pisanie i dzielenie się wiedzą z czytelnikami powinno mi sprawiać frajdę, a nie być jakąś formą dziwacznej rywalizacji (z kim?). Owładnięty obsesją pisania kolejnych tomów o uwodzeniu zapomniałem po co to robię. Po emisji w 2017 r. mojego programu „Mistrzów Podrywu” na TVN STYLE wyjechałem na 2 miesiące do Tajlandii i zacząłem się regenerować.
To trochę tak samo jak z niektórymi PUA, którzy orają na siłę podryw dzień po dniu, „walczą” na randkach z niezainteresowanymi dziewczynami, kombinują na wszystkie fronty jak tu zaciągnąć dziewczynę do łóżka. Sam tak robiłem. Do dziś czasem robię. Ale TYLKO wtedy, gdy mam z tego zabawę, gdy robię sobie jaja, gdy sam czuję się dobrze. Bo tylko wtedy to ma sens. Jeśli podrywanie (zdobywanie) kobiet nie daje Ci emocji i zabawy, to jaki to ma sens? Wygląda, że robisz coś źle, jeśli non stop się zmuszasz do podrywu.
W pewnym momencie nauczyłem się odpuszczać. Na swój własny użytek ukułem termin SPALANIE się (spalać się) czyli pchanie się na siłę, za wszelką cenę, w jakąś dziedzinę lub relację, nie zważając na koszty (czas, energia, emocje, pieniądze). Spalasz się z kobietami, gdy:
- chodzisz na spotkania i na siłę chcesz je zaciągnąć do łóżka, a gdy ci nie wyjdzie to godzinami się frustrujesz i myślisz co poszło nie tak?
- rozkminiasz godzinami, co dziewczyna miała na myśli, dlaczego nie odpisuje, czy dobrze poszła randka czy nie?
- chodzisz na spotkania, na których czujesz się źle, bo zachowanie dziewczyny jest wredne, a Ty zamiast wyjść lub jej to wytknąć, to grzecznie kontynuujesz spotkanie w imię przyszłego „seksu”. I po wszystkim mentalnie jesteś wypruty, zamiast szybko poznać inną dziewczynę.
- jesteś w związku z dziewczyną i po każdym spotkaniu z nią jesteś zdenerwowany, wymęczony psychicznie, zdołowany
- Robisz coś wbrew sobie np. hardcorowe misje socjalne, po których jesteś roztrzęsiony zamiast zadowolony i podekscytowany. To znak, że są za mocne na ten moment.
- myślisz pół godziny nad zarąbistym smsem do dziewczyny, a po wysłaniu wpadasz w panikę, że w sumie to on nie był wystarczająco cool. I tak non stop.
- bierzesz na poważnie każde słowo, które powie dziewczyna, zwłaszcza krytykę w Twoim kierunku, przeżywasz to godzinami, zamiast szybko poznać inną dziewczynę
- wchodzisz w znajomości z kobietami, które kręcą, wykorzystują Cię do przysług, manipulują, zawracają Ci tyłek i męczą. A Ty zamiast odciąć się i szybko poznać inną dziewczynę, tkwisz w znajomościach, które nie sprawiają, że czujesz się dobrze. Bo wydaje Ci się, że „ona jest taka wyjątkowa”. Nie jest.
Uważam, że od etapu średnio zaawansowanego (umownie) powinieneś balansować swoje zaangażowanie w podryw, z Twoimi celami (np. zawodowymi) w życiu.Początkujący powinien wręcz cisnąć 🙂 po to, aby zdobyć szybko dużo doświadczeń, wyczuć właściwe wzorce zachowań przy dziewczynach.
Do tego zadaj sobie jedno z mądrzejszych pytań w życiu:
Czy ta znajomość / dziewczyna to jest to czego naprawdę chcę w życiu? Czy to właśnie tak zawsze chciałem się czuć w związku (relacji, znajomości)? Czy emocje przy tej dziewczynie to właśnie te, które zawsze pragnąłem przeżywać?
Mi to pytanie i odpowiedzi wyprostowały sporo znajomości. Nie tylko z kobietami.
–
7. Ciśnięcie i zaangażowanie
Na początkowym etapie nauki nie możesz działać na pół gwizdka, nie starać się, tak jakbyś nie chciał poderwać dziewczyny. Czasem trzeba walczyć do końca. Podrywać dziewczynę z uśmiechem nawet, gdy ona odchodzi. „Walczyć” z uśmiechem o dziewczynę, tak jak o zwycięstwo. Zaangażować się. Gdy wyszedłeś na podryw i zagadałeś do 7 dziewczyn, które Cię zignorowały – to i tak cisnąć dalej. Bo może dziesiąta zagadana tego dnia okaże się miłością Twojego życia. Nie odpuszczać sobie, dopóki się nie nauczysz fundamentów.
Uważam, że warto na początek stać się TERMINATOREM podrywu. Nawet biegać za dziewczynami, zagadywać w różnych sytuacjach. Gdy w klubie jej przyjaciółki zabierają ją gdzieś dalej, pójść za nią i walczyć „o swoje” 🙂 Nie poddawać się zbyt łatwo. Ona mówi „jesteś słodki, ale nie pójdę z Tobą, nie dziś”, to i tak próbować dla jaj różnych sposobów, aby ją przekonać, żeby z Tobą poszła. Jak to robić masz w moich materiałach, a zwłaszcza w przygotowywanym Sekrety Uwodzenia Słowami 3.0. Nawet niekoniecznie po to, aby mieć więcej seksu, tylko żeby wykształcić w sobie wzorce parcia do przodu, wytrwałości, walki do końca. Żeby nie być wymówkarzem (ekscuserem) tylko terminatorem, kimś kto doprowadza sprawy do końca, zamiast zostawiać rozgrzebane w połowie. Całe to ciśnięcie musi być jednak robione z właściwą postawą, luzem i zabawą. Aby nie zamieniło się to w sfrustrowane spalanie się. Np. zagadałeś, ona odchodzi, bo nie jest zainteresowana, a ty z uśmiechem odchodzisz w drugą stronę i wołasz za nią „hej, ale i tak zadzwoń jutro :)” trzymając palce przy uchu w kształcie słuchawki. Czy to ultra „sztosowa” technika ratowania podrywu? Nie. To zabawne słowa, które mnie rozbawiają i podtrzymują stan dobrej zabawy.
–
–
8. Fani, których nie trawię
Są fani, których nie lubię. To tacy, którzy mają nierealistyczne oczekiwania wobec tego kim jestem. Zdarzało się, że siedzieli gdzieś po cichu w klubie albo kręcili mnie telefonem, a potem mówili czy pisali w necie – „Widziałem go!! To oszust, dziewczyna przechodziła obok niego, a on nawet do niej nie zagadał! Ściemniacz!” albo to samo „widziałem jak rozmawiał z panną i ona go olała! Wiedziałem, że te wszystkie wasze sztuczki to marketingowa ściema!”. Niestety, zawsze znajdą się idioci, którzy nie rozumieją realiów uwodzenia i uważają, że ja (czy inny PUA) jestem chodzącym Thorem albo Iron Manem uwodzenia. Herosem w siedmiomilowych butach. I żadna dziewczyna nie ma prawa mi się oprzeć. A jeśli się opiera? No to znaczy, że ja nic nie potrafię. Takie internetowe mądrale 🙂
Ty widzisz tylko jakąś część (fragment) mnie w internecie. Czytasz wpis i myślisz „oooto było bystre!”, „oo ale Adept to jajcarz!”. Ale ja nie jestem taki cały czas. To tylko częściowy obraz mnie jaki widzisz w sieci. To mnie męczy. Łapię się czasem na myślach, że muszę taki być dla fanów cały czas. Uwodzicielski, radosny, błyskotliwy i promieniujący uwo-laserami z oczu. A to iluzja. Nigdy nie dorównam takim oczekiwaniom fanów. I wtedy nie mogę być sobą. Dlatego bywa, że się dystansuję. Na lotnisku zaczepia mnie 3 fanów, ja mówię tylko „cześć, sorry nie mam czasu” i zmykam na odprawę bagażu. Tak samo było na szkoleniu w klubach. Oni potem myślą, że jestem dupkiem, bo ich olałem. No i jestem cienki, bo nie zagadałem do każdej dziewczyny w klubie. A dziewczyny same nie podchodzą do mnie w klubie z propozycją lodzika w wc. Ludzie nie rozumieją tego, że ja wolę czuć się komfortowo w towarzystwie znajomych, gdzie czuję się na luzie niż w towarzystwie fanów śledzących każdy mój ruch, bo może „zdradzę przypadkiem jakiś magiczny trik uwodzenia”.
Adept
16 komentarzy
„Myślę, że spory wkład w to miało właśnie to osławione CIŚNIĘCIE zawodowe, parcie jak taran do przodu, biznes za wszelką cenę, bez odpoczynku, kosztem zdrowia. Tak chwalone przez różnych guru rozwoju osobistego.”
Ty chyba znasz Jacka „Bruneta” Wiśniowskiego który prowadzi słynny sukces.pl? Właśnie on tam dużo mówi o sukcesie o tym jak trzeba dużo harować o tym jak on sam dużo harował i dorobił się na e-commerce, nie wiem… te jego filmiki na youtube traktować poważnie czy raczej z dużym dystansem? No i szacunek za szczerość, Pozdrawiam 🙂
Jacek mowi o harowaniu, ale z głową. A nie cisnij cisnij cisnij, jak Gary czy inni jego zwolennicy.
Szanuje, więcej takich tekstów na blogu o przemysleniach. Kawał solidnej roboty + widać świetnie jak zmieniałes się i rozwijaleś przez ostatnie lata. Czapki z głów!
Ukradli Ci komputer – najszczersze kondolencje. Powiedz proszę – że nie było w tym lapku nowej Biblii Uwo 😉
Nie bylo
Bardzo mądry tekst. I mówię to jako gość, który ma 49 lat i trochę w życiu doświadczył.
Więc nie potrafisz wyhaczyć KAŻDEJ laski? Jestem kurwa rozczarowany 🙂
Myślałem, że jesteś taki mocarz, że jak oglądasz sobie telewizję i spodoba ci się np. prezenterka albo aktoreczka, którą mijasz w centrum handlowym to robisz jakieś czary-mary czy inne tajemnicze fiku-miku i ona za chwilę stoi przed tobą żeby bez słowa przejść od razu do rzeczy. Ale z tego, co piszesz to jednak nieprawda. Kurwa, cały mój świat legł w gruzach. I jak tu teraz żyć panie Adepcie? No jak żyć? 🙂
pora umierać 🙂 🙂
Pokazałeś nam trochę siebie, cieszę się
1.Bardzo mi sie twoje przemyslenia podobaja.Fajnie ze piszesz tak „od serca”.Uwazam ze masz bardzo celne obserwacje i refleksje . Warto cie czytac, aby potem sobie to przemyslec i ewentualnie wyciagnac wnioski.Wyrazasz meski punkt widzenia 🙂 na glos !
2.Ja nauczylem sie jednego i tego sie trzymam! Nigdy nie dawac sie zwiesc pozorom.Reguly atrakcyjnosci sa jasne-to ZAWSZE kobitka wybiera! sobie faceta.! Ja okazuje zaintersowanie ale to czy ona podchwyci to juz od niej zalezy.Jesli przychodzi na randke to stoi za tym tysiace przyczyn i wcale nie znaczy ze jest zainteresowana .Mozna ja oczywiscie zainteresowac na tyle, ze w czasie spotkania zacznie o mnie myslec lub pozadac, ale zelaznych regul na to nie ma.Na pewno trzeba byc naturalnym i nie grac kogos innego niz jestem.To z jakim planem ona wyjdzie z randki zalezy od jej emocji ktore oczywiscie mozna probowac rozkrecac poprzez moje dzilanie ale specjalnie nie ma co pokladac w tym manewrze nadziei.To co sie dzieje w jej glowie podlega zbyt wielu wplywom.Mialem taki przypadek ze zostalem olany na radce a potem za 2 lata w czasie przypadkowego spotkania ta sama kobieta wykazala mi niebywale zainteresowanie.Potem okazalo sie ze na pierwszej randce „nie byla w nastroju” i mimo ze jej sie podobalem tak ogolnie, to postanowila mnie odpuscic.Miala taki „kaprys” 🙂 .To powinno dac facetom sporo do myslenia o funkcjonowaniu myslenia kobiet.:)
3.Mysle ze fundamentem, w ogole od ktorego nalezy zaczac nauke podrywania kobiet to nauczyc sie jezyka ciala kobiet.One w tym wzgledzie bija facetow na glowe.My przy nich jestesmy jak „klocki-matolki „.One bezblednie rozpoznaja czy udajesz czy jestes soba i poziom twego na zainteresowania nia:) One to maja we krwi!
4.Masz absolutna racje aby nie „wpychac „sie lasce w zycie juz na 1 spotkaniu a tym bardziej po.Najlepiej jak wyjdzie z randki niepewna jakie zrobila na tobie wrazenie:).Moje doswiadczenie mi podpowiada ,ze jesli sama nie zadzwoni, to robie to ja, po ok 3-4 dniach, tak dla”kontroli „,ale juz z nastawieniem ,ze szanse na ponowne spotkanie sa tylko 50/50 i jesli spotkam sie z wykretem, to juz mam 100% jasnosc ze kolejnych nie bedzie i nie usiluje nawiazac kontatu.Odpuszczam! My faceci, lubimy sobie rozne rzeczy „projektowac ” w glowie.Skoro laska caly czas byla usmiechnieta i zrelaksowanam, swietnie sie czula w naszym towarzystwie ,to juz „cos z tego bedzie”.Uwazamy ze skoro my okazujemu tak ogromne zainteresowanie to ona z pewnoscia czuje podobnie.Nic bardziej mylnego.Dlatego znajomosc „body language” bardzo pomaga i mozna wyczytac juz na randce czy warto do niej dzwonic:) po tych 3-4 dniach. Jesli jednak zadzwoni Ona! ..nawet po tygodniu czy miesiacu:) to mamy dowod ze jej zainteresowanie jest wystraczajaco wysokie aby w to wchodzic
5.Mysle ze zasada” tego kwiatu pol swiatu” sie doskonale sprawdza i pozwala zachowac nalezyta higiene psychiczna ,w razie serii niepowodzen ,o ktorej wspominasz.Czasem tak bywa ze „czarna seria”! ale w/w zasada pozwala patrzec zawsze z optymizmem w przyszlosc.Przynajmniej mnie pomaga i dziala 🙂
Serdecznie pozdrawiam i dziekuje za bardzo interesujacy wpis:)
Kryzys wieku średniego. Neil Strauss znalazł na to sposób realizując ciekawe pomysły z zakresu rozwoju osobistego mężczyzny, co jaki czas dostaję newsletter od niego, choć nie bardzo śledzę co on teraz robi, choć z chęcią bym coś oryginalnego zobaczył w Polsce. Warunek: trzeba stworzyć zespół, nie iść sam. Adeptowi tylu facetów tak wiele zawdzięcza, że nie dziwię się, że nie mogą się powstrzymać „przed podejściem”. Jednak powinni. Pozdrowienia.
Cześć, a propo rozwoju osobistego – masz jakieś książki, z których rzeczywiście wiele wyciągnąłeś? Chodzi mi głównie o biznes, marketing i ogólny rozwój, niekoniecznie podryw. Może znalazł byś trochę czasu na wpis o tej tematyce, jak to na Ciebie wpłynęło?
Pozdrawiam
Jest taki wpis na blogu
Adept, czapki z głów za szczerość, bezpośredniość i przekaz. Bardzo podoba mi się, że jesteś sobą w tym co robisz i jesteś autentyczny.To buduje zaufanie – dla mnie też to był czynnik kluczowy przy podejmowaniu decyzji o zapisaniu się na szkolenie. Szkoda tylko tego laptopa i paszportu.
adept lepiej nie jedź do ameryki łacińskiej , tam nikt nie zna angielskiego , ludzie śmierdzą , są 3x głupsi aniżeli w azji południowej (tak to jest możliwe) , oni całe dnie tylko tańczą , biorą narkotyki i biją się (to są hobby wszystkim osób) , nie mają żadnych ambicji , niczego , a jeśli chodzi o kobiety to słaby towar , nwm jak kobiety w twoim wieku ale te w wieku 20 paru lat (gdy ty też jesteś 20 paro latkiem) to dosłownie kilkanaście minut rozmowy max i możesz ją zabrać do siebie , a jak tego nie zrobisz to straci zainteresowanie, jedyne co do tego potrzebujesz to a1 hiszpański i bielutka morda ;D
Adept. słyszałem że w Ameryce Łacińskiej jest najwięcej pięknych kobiet… ponoć tam już od młodych lat dziewczęta robią sobie operację plastyczne, chodzi mi o Brazylie, ale ile w tym prawdy? Nie wiem tak słyszałem. Swoją drogą to miło, że teraz mniej zajmujesz się podrywaniem, a więcej blogiem i innymi tego typu rzeczami więcej czytania będę miał, dla siebie. Jesteś moim idolem, a Ja twoim największym fanem. Trzymaj się ciepło Bracie i kontynuuj swoje dzieło:-)