Przed chwilą przeglądałem fotki moich koleżanek i dziewczyn z przeszłości, z czasów, gdy jeszcze nie zajmowałem się uwodzeniem i zakręciła mi się w oku łza. Tyle sytuacji spierdoliłem w swoim życiu. Nawet teraz, gdy myślę o moich epickich porażkach z kobietami (i wnioskach), to gdzieś na świecie umiera mała panda. Ale chcę się podzielić z Tobą moimi historiami, z których Ty też możesz się sporo nauczyć. (Druga część tego wpisu: Błędy Jakie Popełniałem z Polskimi Dziewczynami cz. 2)
(swoją drogą polecam Ci też podobny wpis nawiązujący do tematu: https://www.uwodzenie.org/jak-buduje-sie-pewnosc-siebie-cz-4-dotyk-i-pocalunek/)
1. Dziewczyna z obozu karate, 1998 r.
Marcin w pocie czoła zdaje na niebieski pas w karate i wyjeżdża latem na Letnią Akademię Karate do Spały. Od jakiegoś czasu już imprezuje, ma swój epicki pierwszy raz za sobą (możęsz tę historię usłyszeć na filmie „Uwodziciele” albo tu na blogu ) i czasem częściowo udane próby pijanego podrywu w klubach. Nie istnieją wtedy jeszcze portale randkowe, a o poznawaniu kobiet w dzień wie tylko tyle, że tak nie wypada. Obóz karate to jedno, a imprezy wieczorne w dyskotece w Spale – to drugie.
Każdej nocy kilka osób z obozu zamiast regenerować zakwasy po treningach biegło wlewać w siebie browary i tańczyć na imprezę do jedynej dyskoteki w Spale. Wśród nas był jeden „natural”, taki wesoły głupek. Wiesz to taki co rzuca teksty do koleżanek w sekcji „hej Anka, a jaki masz teraz kolor włosów?” Anka „to ciemny blond”, na co on: „a na głowie? hehe 🙂„. Albo „Hej Jolka, jak tam Twoja dupa po imprezie? hłe hłe”. Taki typ co niczego się nie wstydzi. Zapytany przeze mnie „Piotrek, a Ty się tak niczego nie wstydzisz?” odpowiada „Ten się wstydzi, który widzi :)”.
Tę jego mantrę zapamiętałem do dziś.
W klubie na parkiecie w tańcu dociska dziewczynę do ściany ściąga jej majtki w dół, całuje ją i jednocześnie robi jej palcówkę. Gdy to widzę to opada mi szczęka. To wykracza poza wszelkie granice tego, co wtedy widziałem w życiu. Gdy ja się zastanawiam: „Ale jak to tak? nikt mu nie zwraca uwagi? wszyscy są narąbani? ale to tak wolno? to ona nie daje mu plaskacza w twarz? Co jest grane?”. Piotrek zagina moją rzeczywistość, jak na filmie Incepcja. Podziw miesza się z szokiem w mojej głowie, a mam ok. 25 lat. Tej nocy nie wraca do nas do pokoju, dopiero ranem wraca od tej dziewczyny.
Następnej nocy powtórka, on poznaje przy stoliku kilka wychowawczyń (wiek 25-30) z kolonii dla dzieci (sąsiedni ośrodek). Ściąga mnie i innych kolegów do ich stolika. Na szczęście po alkoholu jestem bardziej wygadany. Ale i tak widzę jak Piotrek kierowniczkę kolonii (nazwijmy ją Ada) miętosi pod stolikiem ręką w jej majtkach. Potem całują się na imprezie i gdzieś znikają na pół godziny. Gdy wracają, ona ma wypieki na twarzy, a on mi na ucho mówi, że pieprzyli się z tyłu za dyskoteką. Mój młodzieńczy podziw rośnie. Zamieniłbym mój niebieski pas na jego umiejętności „bajeru”. Co tam niebieski, oddałbym nawet mój przyszły czarny pas. Pytam się go „Piotrek, ale to idziesz dziś na imprezę czy do Ady?”. Na co on „Ada? nie… już mam inną na oku, ta Ada zakochała się chyba”. Ja (w myślach) „O mój Boże! To można uprawiać seks i nie być zakochanym? Seks bez miłości? Ojej!”. Mimo że jakieś tam nieduże doświadczenia mam za pasem, to jednak romantyczne ideały kłócą się z moją rzeczywistością jak PO z PIS-em.
Tej nocy jak zwykle idziemy na imprezę. Ada się klei do Piotrka, ale on szuka już innej dziewczyny. Znajduje jakąś inną pannę w klubie, rozmawia z nią i podchodzi do mnie. Daje mi po cichu klucze do pokoju Ady i mówi na ucho „bierz się za Adę, przeleć ją, to nie będzie mi przeszkadzać i nie będzie zazdrosna o mnie”. Po czym zmyka gdzieś z tą nową dziewczyną, a ja z kumplami imprezujemy przy stoliku z paniami wychowawczyniami kolonii. Ja zaczynam rozmawiać po pijaku z Adą, wlewamy w siebie kolejne browary. Ada nagle mnie pyta „A gdzie jest Piotrek? przecież on ma moje klucze!”. Nie wnikając nawet dlaczego ona dała mu klucze do siebie, rzucam „Ok Ok, Piotrek się źle poczuł i wrócił do pokoju, dał mi Twoje klucze i powiedział, żebym się Tobą zajął”. To niesamowite jak gładko przez gardło przechodzi mi to kłamstwo.
Piwo miesza mi w głowie, ale na tyle jeszcze kojarzę, że się zastanawiam „dlaczego Ada nie wzięła ode mnie kluczy do swojego pokoju???”, „Dlaczego tak łatwo łyknęła te słowa??„. Po alkoholu bawimy się z Adą dalej. Przytulaski. Taki jestem śmiały, że sam sięgam pod stołem między nogi, do majtek Ady. Ale nie mam w tym wielkiej wprawy, więc gdy ona się pyta co tam robię między jej nogami, to genialnie ripostuję „więc.. hmmm szukałem zapalniczki, spadła tam pod Tobą”. Ada ze zrozumieniem kiwa głową i idziemy się bawić na parkiecie.
3 rano się zbliża, alkoholu w powietrzu jest tyle, że niemal się skrapla. Ada już chce iść do siebie, więc chwyta mnie pod ramię („Musisz mnie odprowadzić”) i zataczając się idziemy do ośrodka kolonijnego. Stajemy pod jej pokojem i stoimy. Pamiętam, że bujamy się oboje od alkoholu pod jej drzwiami. Ona w pewnym momencie się mnie pyta „Marcin, na co czekasz? przecież to Ty masz klucze”. Na co ja „A no tak!”. Sięgam po klucze i otwieram jej pokój. Wchodzimy do niego razem jak gdyby nigdy nic. Stajemy na środku pokoju i się kiwamy. Ja jestem w zupełnie nowej dla mnie sytuacji. Nie wiem co robić. Alkohol nie ułatwia sprawy mojej głowie. Zastanawiam się czy powinienem teraz zacząć z nią całować? Ale przecież jesteśmy pijani i dopiero się poznaliśmy, więc jak to? Co robić?
Ada się przysuwa i przytula do mnie. Słyszę „Co chcesz teraz robić?”. A ja nie wiem. Jestem pijany jak bela. Przecież dżentelmen odprowadza damę do drzwi i wraca grzecznie do siebie. Tak mnie uczono w szkole. No to mówię jej, że „słuchaj Ada, ja Ciebie bardzo szanuję, ja tak nie mogę po pijaku, ja muszę najpierw poznać się lepiej, więc teraz wyjdę i wracam spać do mojego ośrodka. Dobranoc”. No i wychodzę od niej z pokoju. Wracam do siebie. Rano Piotrek rechocze „Marcin, no i jak tam z Adą?„. A ja mu mówię, że byłem tak pijany, że tylko ją odprowadziłem. Piotrek rechocze jeszcze bardziej, a ja nie wiem dlaczego. Opowiada o dziewczynie, którą wczoraj poznał. Mój podziw rośnie o kolejne 10%. Ale wyluzowanie! To nie mieści mi się w głowie, że on może mieć co noc inną dziewczynę. Przy tym Piotrek nie jest super przystojny. Jest OK, ale do zajebistych modeli mu daleko.
Następnej nocy Ada w klubie jest dziwnie oschła. Już rozmowa się nie klei. Znowu jestem pijany, ale pamiętam, że mówiła coś w stylu: „że to miło, że ją szanuję, że mało jest takich facetów, co ją tak „szanowali”, ale chyba szanuję ją za bardzo i ją trochę rozczarowałem”. Upłynęło trochę czasu od tego zanim zrozumiałem, że powinienem ją „szanować” inaczej. Najlepiej w jej łóżku.
Wtedy następuje pierwszy moment w moim życiu, gdy zaczynam rozumieć, że każda kobieta ma inną definicję szacunku. Jedna będzie zirytowana, że ją obmacujesz na imprezie lub w tańcu. Inna będzie zirytowana, że jej NIE OBMACUJESZ. I każda nazwie to brakiem szacunku 🙂
Gdy piszę te słowa w 2020 roku, to wiem że jest gdzieś na świecie dziewczyna, która właśnie teraz przeżywa podobną historię jak moja powyżej. I myśli: „No ja prdl! Ci faceci to są naprawdę jacyś dziwni! Nie rozumiem ich 🙁 „
W tamto lato 1998 roku nie rozumiałem, że… kobiety na wakacjach po prostu chcą się bawić… i DOKŁADNIE wiesz co teraz mam na myśli.
1. Pierwsza miłość. Rok 1996. Kino Grunwald w Warszawie, comiesięczne zloty fanów Fantastyki.
W czasie jednych z przerw między seansami filmów SF, rozmawiałem zawzięcie z moim kumplem na temat, kto jest lepszy Spiderman czy Punisher? Nie mogliśmy dojść do porozumienia. Nagle dziewczyna siedząca w rzędzie przede mną odwróciła się i powiedziała,że Punisher i Spiderman są spoko, ale lepszy jest Wolverine, a tak w ogóle to Czarodziejka z Księżyca rządzi. Mnie zamurowało. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pamiętam to do dziś – jakby piorun we mnie strzelił! Pierwsze życiowe zauroczenie na maksa w jedną sekundę. Parę zdań zamieniliśmy polemizując kto zna więcej trików. Zdążyłem jeszcze spalić na twarzy cegiełkę. Bo z kobietami wtedy nie umiałem rozmawiać. Na szczęście zaczął się kolejny film, a ja w myślach przeżywałem „jaka ona jest niesamowita! I kocha fantastykę!”. Obiektywnie patrząc po latach, ona miała przeciętną urodę, nie była pięknością. Miała końską twarz, a mi się wydawała najpiękniejszą osobą na świecie. Dla mnie na pewno miała niesamowitą energię, aurę, pewność siebie i słodycz jak milion kubków tiramisu.
Pod koniec imprezy przyszedł czas na comiesięczny konkurs na Multifana Fantastyki. W parach rywalizowało się z innymi parami, kto zna właściwą odpowiedź na np. ile myśliwców Imperium atakowało Endor w filmie „Powrót Jedi” albo jaką pojemność miał implant pamięci Johny Mnemonica. Razem z kumplem dotarłem do półfinału. A jej udało się wygrać ten konkurs, choć moim zdaniem trochę oszukiwała (podpowiedzi od publiczności).
Ta sobota zostawiła mnie z krwawiącym sercem i złością na niegodziwość organizatorów konkursu.
Tak czy siak następnego dnia, w niedzielę wiernie słuchałem radia WAWA i audycji „Niedziela z fantastyką”, w której ku mojemu zaskoczeniu ONA udzielała wywiadu po wczorajszym konkursie. W pewnym momencie powiedziała, że studiuje budownictwo na pierwszym roku Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Szok! Czyli na tym samym wydziale co ja, tylko że ja byłem na trzecim roku. Spadłem z krzesła z wrażenia i pomyślałem, że to musi być przeznaczenie!
W poniedziałek rozpocząłem poszukiwania na moim wydziale. Znałem tylko jej imię więc szukałem jej na listach studentów i wykładów. W końcu po kilku dniach znalazłem ją na wykładach z analizy matematycznej. Zagadałem do niej udając, że przypadkowo na siebie wpadliśmy. I tak się zaczęła znajomość.
Starałem się przebywać blisko niej, chodziłem na wykłady tam gdzie była ona i rozmawialiśmy na nerdowkie tematy. Gry RPG, fantastyka, planszówki, filmy SF, no wszystkie typowe rzeczy. Patrząc z perspektywy lat wyglądało to na ciche podwalanie się do niej w nieudolny sposób. Zaprosiła mnie do kółka graczy, więc zacząłem chodzić do jej znajomych fanów gier planszowych w Piasecznie na sesje RPG. Warhammer itp.
Miałem wtedy chyba 23, może 24 lata, byłem zupełnie nieświadomy relacji z kobietami i podrywu. W myślach układałem scenariusze, w których udaje mi się ją poderwać i jesteśmy razem. Chodzimy ze sobą trzymając się za łapki, a ptaszki ćwierkają nam miłosne melodie. Ale za każdym razem, gdy się z nią widziałem, to uciekało ze mnie 90% mojej inwencji. W sumie w tamtych latach bylem dość zabawny i wygadany na różne wspólne tematy, ale nie umiałem pokazać dziewczynie swojego zainteresowania. Cały czas udawałem kolegę. W duchu wzdychałem z bolącym sercem, gdy się dowiadywałem że ona właśnie z kimś zaczęła się umawiać. Po 2-3 miesiącach to się rozpadało i znowu na kilka tygodni była singielką. Ja wtedy chodziłem z nadzieją w sercu, licząc że samo coś się magicznie stanie i przyjdzie moja kolej.
Byłem dość zabawny, ale moje poczucie humoru było „bezpieczne”, nieseksualne, trzecio osobowe. Dotyczyło innych osób, a nie tego co się dzieje między mną, a nią. Dziś wiedziałbym jak to bez problemu rozegrać, wtedy nie. Dziś wiedziałbym jak słowami zdemolować jej serce, zabłysnąć słownictwem, zauroczyć emocjami i oczarować energią. W skrócie zamieszkać w jej sercu i jeszcze kazać jej płacić za to czynsz. Wtedy moje zachowania były żałosne.
W myślach czciłem każde jej słowo. Ten mały Budda który objawiał się w jej ustach sprawiał, że miałem jeszcze większego crusha na jej punkcie. Jej każdy uśmiech rozpromieniał tęczę za oknem.
Wpadałem do niej co niedziela, bo mieszkała pod Piasecznem, a ja miałem w okolicy swoją działkę. Poznałem rodziców i wielu jej znajomych. To były niesamowite czasy studiów. W tym kółku znajomych wszyscy się znali, wpadanie do siebie to nie było jak dziś – umawianie się z wyprzedzeniem, sprawdzanie kalendarzy itp. Lata 90-te bez telefonów, z niewielkim dostępem do internetu 🙂 Nie było wtedy podrywu, żadnych ostrych dwuznacznych sytuacji. Nie było ciśnienia. Wszyscy byli na etapie szkoły średniej lub studiów. Beztroscy, mający masą czasu. Poznałem jej innych kumpli, nerdów podobnych do mnie. Z którymi kumplowałem się potem jeszcze wiele lat. I to chyba była największa korzyść z poznania jej.
Kiedyś pożyczyłem od niej kasetę z jej video ze studniówki. Oglądałem w domu, patrzyłem na nią i myślałem „O Boże jaka ona jest fajna! jak ona się fajnie bawi na tej studniówce, jaka ona jest super, jaką ona ma wstążkę na szyi! Miłość mego życia!”. Nie waliłem konia tak jak to pewnie dziś robiłaby młodzież, bo to by było zbrukaniem mojej miłości! A ja chciałem przecież być dżentelmenem.
Tak wtedy myślałem.
Szukałem sposobów – jak jej zaimponować? Wziąłem kiedyś dwa magnetowidy VHS i zrobiłem mix scen z „Gwiezdnych Wojen”. Dziś normalna rzecz na YouTube, którą każdy może zrobić. Wtedy nie było takich opcji. Zgrałem na nową taśmę same sceny w kosmosie z gwiezdnej trylogii. Taki fanowski film jakich dziś na YT są masy. Ja to zrobiłem na magnetowidzie VHS, pauzując i przewijając taśmę. Myślałem, że tym zabłysnę w jej oczach i zaimponuje. Ona to obejrzała ze mną u niej w domu, pośmiała się chwilę i temat znikł. Ja oczekiwałem co najmniej rzucenia się na szyję i podziwu, wzięcia za rękę i usłyszenia „Marcin, chcesz ze mną chodzić? jesteś taki zajebisty!”.
Nic takiego się nie stało.
Innym razem pomyślałem, że kupie lampę stroboskopową i przyniosę do niej na domówkę i będzie tak fajnie. Tzn. ja będę taki cool. Nie wyszło. Pomagałem jej w uczeniu się mechaniki budowli czy wytrzymałości materiałów, kserowałem dla niej notatki z wykładów. Myślałem, że ona to doceni i mnie pokocha. Byłem taki naiwny 🙂
Myślałem , że gdybym jej wprost powiedział, że ona mnie kręci, to bym ją uraził swoim zainteresowaniem.
Byłem królem nerdów.
Przez jakiś rok niezdarnie podbijałem do niej. Choć to nawet nie było podrywem, raczej friendzonem. Orbitowałem wokoło niej i udawałem kolegę. Myślałem, że jak ja sam będę jeszcze większym fanem SF niż ona, to wtedy ona mnie polubi. Pamiętam, że była fanką mangi i anime, dziś powiedziałbym – fanką COSPLAY lat 90-tych. Gdyby była brzydka lub mi się nie podobała, to byłaby zajebistą kumpelą, ale gdy ja ją widziałem, to przez kolejne dni moje serce krwawiło. Nie wykonałem nigdy żadnego kroku do przodu. Gdybym wtedy miał tę wiedzę co teraz… Po roku znajomość zaczęła zanikać. Miałem dość ciągłej obserwacji jej kolejnych facetów.
Minęły chyba 23 lata od tamtych wydarzeń. Niedawno zobaczyłem jej profil na fejsie. Mimo, że ma 43 lata, to niewiele się zmieniła od tamtych czasów, ale ja teraz patrzę na nią inaczej. Na dzień dzisiejszy wygląda tak kiepsko… nie wiem sam, co w niej wtedy widziałem. Gdybym minął ją dziś na ulicy, to pewnie nawet bym jej nie zauważył.
Gdybym w tedy miał dostęp do mojego poradnika „Sekrety Uwodzenia Słowami 3.0” ona była by moja. Bezapelacyjnie.
Znałbym wszystko co potrzebne, aby zakręcić jej emocjami i rozkochać. No cóż, ja czasu nie cofnę, ale Ty możesz uchronić się przed moim losem i mieć od razu całą moją wiedzę na temat rozmowy z kobietą w jednym miejscu.
–
3. Ezoteryczka vs Marcin. Rok 2002.
W czasie jednego z wypadów poznałem w Warszawskim klubie „Ground Zero” dziewczynę. Tak było. Odwróciła się do mnie przy barze słodka blond bogini. Na moje pytanie „co tutaj robisz? (genetyczny przykładzie boskiej kreacji…)” odpowiedziała mi, że nie chodzi na ogół do klubu, ale wpadła tu ze swoimi vege znajomymi. Wtedy ja sam miałem epizod bycia rok na diecie vege. Zapytałem więc, co takiego ona je? A ona pokazuje mi jakąś ulotkę z wegańskim daniem.
Pomyślałem sobie, że to chyba przeznaczenie, bo mamy ze sobą coś wspólnego. Z tematu vege przeskoczyliśmy na ezoterykę. Okazało się, że Ela jest wielką fanką Reiki, medytacji i bioenergoterapii. Tak jak ja wtedy.
Postanowiłem pochwalić się przed nią moją znakomitą wiedzą o ezoteryce, jodze umysłu, uzdrawianiu duchowym i teoriami zdrowej żywności. Okazało się, że ona miała na tym punkcie takiego samego bzika jak ja. Zaczęliśmy rozmawiać na temat naszych ulubionych medytacji, a nawet na temat jogi. Stwierdziłem, że to musi być to i wziąłem od niej numer, aby umówić się w tygodniu.
Spotkaliśmy się w tygodniu na Nowym Świecie i przegadaliśmy przy kawie chyba ze 3 godziny. Mieliśmy tyle wspólnych tematów. Ja się wyluzowałem i czułem epicko. Nawijałem o ezoteryce, o moich doświadczeniach z różnymi guru ezoteryki. Wyszło, że oboje słuchamy tych samych audycji radiowych i czytamy te same książki! Czy to nie jakiś znak z nieba?
Już wiem! To chyba karma! Po tylu latach poszukiwań dziewczyny, wreszcie spotykam taką, która ma tyle ze mną wspólnego. W moich myślach pasujemy do siebie jak marchewka do groszku. Jak klocki LEGO jeden do drugiego… Jak Ying do Yang. Jak penis do pochwy. I do tego świetnie nam się rozmawia! Mentalne łzy wzruszenia zalały mi oczy od środka. Czy tak właśnie wygląda braterstwo dusz?
Mam wrażenie, że imponuję jej moją wiedzą jak nikt nigdy dotąd. Co zresztą nawet ona sama z czasem przyznaje. A ja tonę w jej zielonych oczach i blond włosach. Do tego ma długie, szczupłe nogi! Bosko. W myślach zastanawiam się czy jej nogi pasują do moich ramion?
Mówię jej, że powinniśmy pójść razem na konferencję Energii Uniwersalnej, albo na inicjacje Reiki. Myślę sobie, że wszystko układa się doskonale. Odprowadzam ją na przystanek. Buziak w policzek i ona odjeżdża, a ja myślę, że jestem w raju. Dawno nie szło mi tak dobrze z kobietą.
Spotykamy się jeszcze raz, ok. tydzień później. Tryskam humorem, jestem epicki. Ezoteryka płynie w moich żyłach jak wódka na imprezie. Wibrujemy jak dwie połówki karmiczne.
Ela postanawia pójść na chwilę do toalety, a ja zaczynam się nakręcać i sprawdzać po kieszeniach, czy na pewno mam ze sobą gumki. Opowiadam jej o mojej kolekcji płyt z muzyką himalajską Shangri-la. Jedziemy do mnie.
Nawijam jak oszalały. Znamy się niecałe 2 tygodnie, a ona jest u mnie w mieszkaniu! W pewnym momencie ona odbiera telefon i rozmawia z kimś. Cała się czerwieni. Ja się jej pytam kto to? A ona „A wiesz, to taki mój znajomy. Poznałam go przedwczoraj, ale tak mi zawrócił w cipce, że nie poznaję sama siebie. Jak tylko dzwoni albo pomyślę o nim, to nie wiem co się dzieje, jestem taka napalona, że bym się od razu rzuciła na niego. On tak na mnie działa, że samą siebie nie poznaję. On mnie jakoś przedwczoraj otworzył seksualnie. Uwielbiam się z nim pieprzyć. Nie poznaję samą siebie, on uruchomił we mnie coś dziwnego, jestem cały czas napalona na seks z nim”.
Gdy to słyszę, to cały grunt usuwa mi się z pod nóg. Misie polarne płaczą, a jelonek Bambi zakrywa oczy. Ona zaczyna mi o nim opowiadać. Z tego wynika, że to koleś, który jest typowym imprezowiczem. Taki co lubi sobie wypić, poćpać i pocwaniakować. To taki typ kolesia, który wyśmiałby ją, gdyby mu powiedziała, że jest weganką. Albo że wierzy w karmę. Czy jakieś tam reinkarnacje dusz.
Mój dotychczasowy obraz kobiet rozpada się z trzaskiem.
Pomyślałem, że ona jednak przekona się do mnie. No bo przecież jestem jej bratnią duszą, tak? W odruchu rozpaczy próbuję ją przekonać. „Ej, ale przecież to my jesteśmy bratnimi duszami!”. Ona się śmieje „tak tak, jesteśmy. Jesteś moim super przyjacielem. Taką ezoteryczną połówką 🙂 Ale gdybyś tylko wiedział co on wyprawia z moją cipką! Jezu… to jest epickie. Nigdy tak się nie czułam!”.
Nigdy nie zapomnę jej spojrzenia, gdy o nim opowiadała. Nie mogłem zrozumieć, o co tutaj chodzi. Przecież rozmawiałem z nią o tym, co nas oboje pasjonuje! Przecież tak wiele nas łączy, mamy tyle tematów ze sobą! A i tak wyszło, że robię coś nie tak. Zdałem sobie sprawę, że przez cały czas rozmawiałem z nią o zdrowej żywności, ezoteryce i kosmicznych energiach. A w tym czasie jakiś inny koleś wytworzył w jej cipce inny rodzaj kosmicznej energii. Pytam ją czy mają wspólne tematy, czy on też się interesuje ezoteryką? Ona: „On? hahaha, jego chyba interesuje tylko bzykanie na okrągło, hahahah. Niesamowite, że tak wiele nas łączy :)”.
WTF ?! Przecież każda panna mówi na okrągło, że szuka faceta z którym będzie się jej dobrze rozmawiało. WTF raz jeszcze?
A może ona miała na myśli dialogi na linii – penis-cipka? Hmmm…
Na te jej słowa ja baranieję. Przecież od wielu lat słyszę, jak to nie fajnie jest być napalonym na dziewczynę, jak to kobiety nie są zainteresowane seksem. Albo, że łaskawie „dają facetowi”. Gdy „zasłuży” albo gdy będzie „miłość”, „prawdziwy związek”, „braterstwo połówek”.
Nie widzę ani jednej z tych rzeczy w jej 2 dniowej relacji z jakimś kolesiem – ruchaczem.
Wtedy tego naprawdę nie ogarniam. No bo jak to? Nic ich nie łączy, a ona mimo to jest napalona na niego jak Arab w Egipcie na białą? Co jest z tymi kobietami? 🙁 Naprawdę wtedy nie rozumiem tego. Tak jak Dawid Ozdoba z Burnejką w ringu. Krzyczę bezgłośnie „Ale DLACZEGO?! Boże mój… Dlaczego?!” Co tu się odjebało?
Po tym spotkaniu wracam do codzienności zdechły i obrażony na cały świat. Musiało jeszcze minąć 3 lata zanim wszystko zrozumiałem.
Ok, to było tyle w moich 3 epickich historiach z przeszłości. Dziś dzielę się nimi z Tobą, abyś Ty nie popełnił podobnych błędów. Jeśli sam przeżyłeś podobne historie to… napisz coś w komentarzu, cokolwiek 🙂
Adept
ps. tu masz linki do innych epickich moich historii z kobietami:
https://www.uwodzenie.org/kobieta-zrobila-balona-historia-kingi-adepta/
https://www.uwodzenie.org/czy-powiniennes-przec-do-zwiazku-z-dziewczyna/
ps2. W latach 90-tych kupiłem sobie książkę o magii rytualnej. Wstyd się przyznać, ale kupiłem ją, bo znalazłem w niej czar na przyciąganie do siebie kobiety. Jednego dnia, gdy rodziców nie było w domu, postanowiłem odprawić rytuał. Myślałem „o tak, teraz użyję prawdziwej magii i wreszcie dziewczyny będą moje!!”. Wcześniej przeczytałem scenariusz rytuału i zebrałem potrzebne rekwizyty. Więc rozebrałem się w pokoju do naga, na podłodze ułożyłem różne magiczne symbole przerysowane z książki, w rękach trzymałem kadziło i różę. Nie pamiętam dziś detali, ale zdaje się, że machałem tą różą dookoła siebie, opary dymu z kadzidła unosiły się wokoło, a ja podskakiwałem i wymawiałem dziwne słowa z książki, wyobrażałem sobie, że moja piękna wymarzona dziewczyna wkracza w moje życie, rzuca mi się na szyję i wszystko jest super.
Coś chyba musiałem po drodze spierdolić, bo nic z tego nie wyszło. Dalej nie ogarniałem tematu kobiet. Nie pojawiały się przed moimi drzwiami. Potem poszedłem jeszcze do pewnego „mistrza Reiki”, który w książkach obiecywał, że na szkoleniu energetycznie poprawia matrycę męskiej tożsamości i po takiej energetycznej inicjacji kobiety same będą do mnie lgnęły. Tak jak zazwyczaj nie rwę się do bycia demo na szkoleniach, tak tutaj pierwszy się wyrwałem do magicznej inicjacji na scenie. To, że po tym ezoterycznym szkoleniu efekt tego był żaden, to chyba nie muszę Ci tłumaczyć.
25 komentarzy
Jestem niedobrobowlnym prawiczkiem w wieku ponad 27 lat, mam cholerne obawy że jak w końcu – w końcu – dojdzie do czegoś, to się zbłaźnię jak jasna cholera.
tez taki bylem 😉 kazdy taki byl
Jedna na 10 kobiet pojdzie z toba do lozka na bank gdy jej wrost zaproponujesz seks :)Tak wprost :chodz! zerzne cie !
Trzeba tylko szukac takiej i nie pekac ze nie znajdziesz !:) Znajdziesz na pewno! To gwarantowane! Dziewiec byc moze da ci w pysk i musisz byc na to przygotowanym 🙂 ale 10ta nawet okiem nie mrugnie !
nie dalbym glowy za ta statystyke 🙂 🙂
U mnie sie sprawdza 🙂 Moze tak dziala moj „wdziek i bezpretensjonalnosc „:) i to ze jestem na luzie ? zawsze! LOL Kobitki uciekaja od „napalencow”:) co sam zaznaczyles, nie raz ! Pozdrawiam
był taki wątek Lesia w ksiazce Alchemia uwodzenia A Batko ,Lesio podchodzil do kobiet i mowil,chodz mieszkam niedaleko,bedziemy sie dymac,zastanawialem sie zawsze czy to moze dzialac?
nie, to nie dziala. To taka urban legend, „historia przy piwie”
To była rosyjska anegdota przedrewolucyjna. Ale stosunek był 98:2
Ciekawe historie. Widzę u siebie to samo, też kiedyś byłem fanem fantastyki, ezoteryki, reiki, mangi, trenowałem karate i zero zrozumienia jak psychologii kobiet
Byłem kiedyś takim typem, co „brał co chciał” a chyba brzydki nie jestem (ładny też nie – po prostu „przystojny).
Fakt, byłem wiecznie pod wpływem subst. odurzających a one dają poczucie luzu i złudnej kontroli nad życiem.
To były lata 2006 – 2012, przeszedłem terapię, odkryłem co to inteligencja emocjonalna i wyciągnięto ze mnie wrażliwość – tak którą maskowałem i byłem takim samcem „alpha”. Wiecie co? W 2012 wszedłem w związek (na 3 spotkaniu seks) i to było to „coś” – trwało 7 lat, ani razu nie zdradziłem (okazji mnóstwo bo zawsze mialem 2 telefony, nawet nie wiedziałem, że po pijaku ciagle cos tam „romansowałem”, co wzbudzało zazdrośc i schemat – inna go chce to nie oddam bo MÓJ). Odbyłem terapię w/wym i po 2 latach (łacznie 5 lat byłem skur**elem co wszędzie romansował), zacząłem normalnie pracować, rozwijać się, nie chodzić na imprezy, zmienić towarzystwo, zrobić uprawnienia bla bla bla. W związku dałem tzw. zielone światło i byłem przekonany, że „najgorsze za nami, teraz już tylko z górki” no i od roku jestem sam… bo zrobiłem się „dziwnym egoistą”, nie było tej „adrenalinki” pod tytułem ROZDWOJONE JA (z jednej strony jak napisane „pijaczkowaty, naćpany cwaniaczek”, a rano jak wstawałem to byłem milutkim Misiem.
Skończyło się pieknym stylem – Ona wróciła po 7 latach do swojego byłego (to tak jak ja bym te 2 lata terapii, wyrzeczeń i nie imprezowania a ogarniania się zaprzepaścił znowu chlajac otaczajac sie znajomymi od wspominek JAK TO W WEEKEND BYŁO FAJNIE BO NIC NIE PAMIETAM).
Moje pytanie drogi adepcie, jest teraz z goła inne – jak po tak toksycznym związku znalezc naprawde normalną kobiete (a takie są, co nie myślą tylko „cipko-emocjami”), stworzyć to żeby być w jakiś sposób dla niej wartoscią i kandydatem na męża?? Nie mam już ochoty na przygody, czasem przychodzi moment OGARNIĘCIA SIĘ, a nie „kłótnia w kuchni i seks na zgodę”.
Jak przyciagnać NIE SHB 1000500 100900 tylko kobietę, która potrafi byc wsparciem a słowo intymność to nie „eba eba na tapczanie”, tylko to ze mamy siebie. Tak Romantycznośc i wrażliwośc, ale nie pieskowanie czy proszenie się jak needy.
Nawet napisałem do Ciebie w tej sprawie kiedyś na FB, ale odpowiedzi 0.\
Jest szansa ?
to na czym sie skupiasz, to dostajesz (w duzym uproszczeniu)
To ja przytoczę w skrócie moją historię bo myślę, że jest niezła. Miałem 21 lat, poznałem ją na szkole letniej w Austrii. Ona była piękną rosjanką, która mi się spodobała, po 2 dniach okazalo się, że ze wzajemnością. Przez dwa tygodnie byliśmy nierozłączni, w skrócie to chodziłem co najmniej 2 metry nad ziemią. Mieliśmy tam super warunki, super towarzystwo no i siebie. Niestety ona mieszkała w Rosji i to nie w Moskwie tylko kurwa na Syberii 😀 Po powrocie do Polski gadaliśmy na skype no i stwierdziłem, że ją odwiedzę. Co tam, że to nie miało żadnego sensu na dłuższą metę, ale miałem wszystko gdzieś, jakbym miał tam pójść pieszo to pewnie bym poszedł. No i pracowałem ze 2 miesiące na budowie, zarobiłem na bilet i poleciałem. Posiedziałem tam ze 2 tygodnie, ale oczywiście już nie bylo tak samo jak na wyjeździe… Po powrocie po dwóch tygodniach ze mną zerwałą i tyle z tego było. Na marginesie to zaliczyłem z nią swój pierwszy raz, a ona swój ze mną. Obecnie na pewno bym się na coś takiego nie zdecydował, ale wtedy nie widziałem innej opcji. Myślę, że byłem klasycznym rycerzem na białym koniu.. No ale mam co wspominać.
No ok, ale jak sam wiesz „ćpanie ryje banie”, dlatego chodze na terapię, bo bym zaliczył regres = nawrót choroby.
Mam pewne problemy, nie umiem byc już chyba „atrakcyjny”, bo nawet nie mam ochoty jej robić „burdelu” emocjonalnego.
Szczerość, wsparcie, wartości inne oprócz pieniedzy, wiernośc i lojalność. powiedz mi czy to kwestia stylu, wyglądu, otoczenia czy kur**a czego ?
Poznałeś kobiey, których nie trzeba było uwodzic, pierdo**c sie z eskalacją dotyku, tylko własnie jak napisałes bedzie „istne bum” (to dla mnie jest miłosc od 1wszego wejrzenia, po**ane moze wiem), jak to mieli nasi dziadkowie (każdy ich ma), dziadek mówił że nic nie bajerował żadnej tylko wiedzieli, że sa sobie przenaczeni. Może to kestia czasu i technologi oraz Tinderów i innych sytuacji gdzie ludzie mają za duże wymagania a wszystko jest sprowadzone do wartości pieniądza i mechanicznego trybu życia sprzedaj, kup, daj ?
Jak byłem młody, to nie było tiundera tylko kolezanka Zosia do której sie podwalałem metoda „na psa”, bo siostra miała Yorka 😀
A dzisiaj, wchodze w neta i z nudów moge mieć w 30 minut kilka numerów telefonu.
Też macie taki problem, czy mnie już konkretnie po..tego ?
Co zrobić jeżeli mimo dużej ilości przerobionych materiałów, wielu podejść i nawet kilku drobnych „sukcesach” nadal nie możesz pozbyć się tych romantycznych ideałów z głowy i zacząć wywoływać emocji?
Praca nad inner game, metody transformacji myslenia itp.
Czytałem twój podręcznik PPS2. Pomógł mi w walce z lękiem przed podchodzeniem. Niestety nie mogę znaleźć ćwiczeń które pomogłyby mi usunąć „romantyczne” poglądy które wpajano mi od dziecka. Mógłbyś napisać o tym artykuł?
Nie możesz pozbyć się czegoś nie zastępując niczym. Musisz wersję, tok myślenia, czy nazwij sobie jak to chcesz „romantyczną” zamienić na inny tok myślenia. Znajdź sobie jakieś poglądy które chcesz mieć, napewno wiesz jaki chciałbyś być i zacznij wmawiać to sobie. Początkowo będzie to dziwne, kontynuuj mimo to, wmawiaj sobie ile wlezie, z czasem pojawi się wiara w to przekonanie, bo kłamstwo wypowiedziane tysiąc razy staje się prawdą.
Dlaczego obie płcie są tresowane w kierunku, że kobieta i mężczyzna są dla siebie tylko dla mechanicznego dymania ? W tym też Soros maczał palce ? Mamy się odruchać i biegulem wracać do pracy ? Bo szkoda marnować czas na coś, co nie daje systemowi kasy ?
„ …Po tym spotkaniu wracam do codzienności zdechły i obrażony na cały świat. Musiało jeszcze minąć 3 lata zanim wszystko zrozumiałem.„
Adept co zrozumiałeś? Jakie musiałeś w sobie cechy wyrobić, by takie laski były napalone na ciebie, a nie opowiadały tobie jak napalone są na innych?
Zdradzisz jakieś 3 cechy? 🙂
od 11 lat non stop o nich mowie na blogu 🙂
no spoko, byłem myśli, że czegoś nowego się dowiem, czego nie ma na blogu jeszcze 🙂
to czego nie ma na blogu, to jest w moich poradnikach albo na konsultacjach
Prawdziwy Mistrz uczy pokazując swoje własne błędy uczniom… Mądrzy uczniowie uczą się na cudzych błędach. Ktoś musiał popełnić pierwsze błędy, ktoś musiał je zauważyć, ktoś musiał je skorygować. Musiał to być mistrz.
Serdeczne pozdrowienia!
To ja chyba jestem jednym z młodszym czytelnikow. Mam 18 lat i staram się budować pewność siebie. Miałem taką akcję kiedyś w liceum że siedziałem z dziewczyną co mi się podoba w ławce. I napsialem jej liścik na kartce że spotkajmy się tylko nikomu nie mówi. Dziś mnie to niesamowicie śmieszy ale przeszło rok temu brałem to śmiertelnie poważnie i wpadałem we frinedzone. Dziś przynajmniej nie błądze na ślepo choć jeszcze wiele mi brakuje do zo fajnie czuc że coś się zmienia.
Jeśli powstanie nowa(polska?) wersja Hitcha to te historie nadają się do scen flashbacków głównego bohatera.