Często jestem pytany „Jakiego rodzaju mężczyźni przychodzą na szkolenie z uwodzenia?”.
No cóż, ogólnie jest 5 grup facetów.
1. Ci, którzy radzą sobie dobrze (playboye, PUA) i chcą tylko trochę się podszkolić, albo są ciekawi co tam jest ciekawego na tym szkoleniu? To często są ostrzy gracze. Zazwyczaj na szkoleniu jest jeden taki.
2. Są faceci, którzy są prawiczkami lub którzy do tej pory mieli długi ciąg porażek z kobietami. Zazwyczaj jest jeden lub dwóch takich.
3. Faceci po rozstaniu z kobietą. Lub rozwodnicy. Jeden lub dwóch. Cierpią lub już sobie z tym poradzili.
4. No i są Ci, którzy chcą WIĘCEJ LEPSZYCH opcji z kobietami. Chcą mieć większy wybór wśród kobiet. Coś tam poczytali, parę razy wpadli do szufladki „kolega”, ale nie są prawiczkami. Jakieś tam doświadczenia z kobietami już mieli. Sami jeszcze nie wiedzą czy chcą znaleźć dziewczynę na stałe, czy trochę poszaleć. Są ciekawi tematu. Jest ich zazwyczaj najwięcej.
5. Jedna, a czasem dwie, ofiary losu na szkolenie 🙂 (o nich będzie ten wpis)
Mała część moich klientów na szkolenia faktycznie mogłaby być określona jako typowa oferma. To Ci, którzy zadają pytania „Jak często trzeba zmieniać bieliznę? czy raz na trzy dni wystarczy?”. Większość ma po prostu niskie umiejętności społeczne, nie potrafi podtrzymać rozmowy z kobietą. Ma wiele obaw związanych z kobietami. No i bogatą historię porażek i odrzuceń. Do tego są samotni i smutni. Albo po wielu latach związku (małżeństwa) nie potrafią odnaleźć się na rynku relacji damsko męskich i seksu. Kiedyś jakoś tam znaleźli sobie dziewczynę, a po wielu latach mają 30-40 lat i są bezradni. Nie ma dawnego kółka znajomych (studentów) gdzie poznali kiedyś dziewczynę (żonę). Wszyscy dookoła są w związkach lub po rozwodach. Mijają dni i miesiące a oni ciągle są sami. Ciężko powiedzieć o nich, że to życiowe ofermy i przegrywy. Bo bardzo często są to lekarze, prawnicy, menedżerzy, właściciele firm, sportowcy, nawet milionerzy. Był też rektor wyższej uczelni, doktoranci, multimilioner. Przychodzą też studenci, artyści, urzędnicy, wojskowi. Czy oni są ofermami? Nie. Oni po prostu w tej dziedzinie życia (seksualne relacje z kobietami) słabo sobie radzą.
Jednak na szkolenia zgłaszają się różni ludzie. Zazwyczaj bywa od 7 do 10 osób. I zazwyczaj w takiej grupie trafia się 1-2 ostrych zawodników. Idących jak burza, zagadujących do dziewczyny hurtem, wykonujących polecenia z precyzją szwajcarskiego zegarka. I zazwyczaj jest też 1, a czasem 2 ludzi mających duże problemy ze sobą. I stwarzający problemy na szkoleniu. Są ich różne kategorie. Opowiem Ci o nich, nie po to aby się z nich śmiać, tylko po to, aby unaocznić Ci jak wiele różnych typów mężczyzn (i ich osobowości) potrafi pojawić się na szkoleniach z uwodzenia. I z kim musimy umieć sobie poradzić. To właśnie oni najczęściej wg mnie rozpowiadają dziwne historie o szkoleniach.
Oto TOP 10 dziwaków na szkoleniach:
1. Pan Nieogarnięty życiowo.
Kursant dwie godziny przed szkoleniem w Sopocie, dzwoni do mnie i mówi „wiesz Marcin, mam taka pewna sprawę… yyy, zauważyłem ze w tym pokoju który wynająłem, czegoś nie ma… mianowicie nie ma kuchenki… i pytam, bo może byś coś zaradził? może masz na zbyciu taką małą kuchenkę, nawet na jeden palnik… żebym mógł sobie gotować” ( WTF??)
No jasne, że mam w hotelu zapasową kuchenkę i butlę z gazem. Zawsze ją biorę ze sobą 😉 A tak serio. Nie wiem, czy to może ta wyuczona bezradność? Nie organizuje miejsca zamieszkania w mieście, w którym odbywa się szkolenie. Kursant powinien zadzwonić do właściciela wynajmującego mu mieszkanie. Co ja mu mogę w tym pomóc? Nie wożę kuchenki ze sobą. Dawno już wyrosłem z noclegów pod namiotem. Zresztą nie jadę na biwak, tylko prowadzić uwo szkolenie. Jeśli wynajmuję mieszkanie czy pokój w Sopocie, to w standardzie z kuchenką. Szkolenie z uwodzenia nie jest szkoleniem z ogarnięcia życiowych trudności lokalowych. Niektórzy widać oczekują, że będę ich niańczył w sprawach domowych. Ręce mi opadają 🙂 W pewnym stopniu pomagam w ogarnięciu logistyki szkolenia. Mogę podać namiary do osób, które wynajmują mieszkania w Sopocie. Ale nie jestem opiekunem kolonijnym.
2. Pan Wybredny
Pryszczaty kursant z Sopotu: „Ja nie będę podchodził do 40 latek, co Marcin mi każe do nich podejść, bo przy nich by mi nie stanął!”. Kłopot w tym, że on w ogóle nie potrafi zagadać i poprowadzić rozmowy nawet z mniej atrakcyjna kobietą. Czasem w danym klubie po prostu nie ma zbyt dużo kobiet i trzeba zagadywać do tych które są, bez wybrzydzania. Bo szkolenie nie jest eventem p.t. „Znajdź sobie dziewczynę z Adeptem”. Tylko szkolenie jest nauką szeroką rozumianych umiejętności towarzyskich, rozmowy z kobietą, eskalacji seksualnej itd. Konrad powiedział mu: „Słuchaj, ja to rozumiem, tylko spójrz na siebie… jeśli nie opanujesz tych umiejętności, nie będziesz umiał przyciągnąć do siebie kobiety (lub ogólnie kobiet), to twoje kryteria wobec urody, nie będą miały żadnego znaczenia. Dla nikogo.” I to jest fakt. Możesz być mega wybredny na szkoleniu, możesz mieć ultra wysokie standardy urody, fantazjować że będziesz rozmawiał i randkował tylko z top modelkami. Ale bez nauczonych i przećwiczonych umiejętności jesteś w dupie.
3. Pan „Klient nasz PAN”
Uważający, że opłata szkoleniowa pozwala mu robić co chce, zachowywać się jak chce. Z tylnej ławki nonszalanckim głosem woła „Ale to co, nie będzie dzisiaj minimum 3 klubów? To coś niepełne to szkolenie?” albo „Idziemy do klubu X? Ale tam są słabe laski, ja chce się uczyć na najpiękniejszych”. Koleś, który wygląda na wprost oderwanego od pługa „Bo ja chcę zobaczyć jak wy to robicie” głosem wypranym z szacunku. Niemal mówi „Zapłaciłem, to wymagam!”. Pamiętam w 2007 czy 2008 chyba roku w Warszawie Solidowi powiedział chłopak na indywidualnym szkoleniu „ja chcę zobaczyć jak Ty to robisz, inaczej nie będę zagadywał”. Solid „Ok, to patrz” zagadał do jakiejś dziewczyny. Porozmawiał z nią z kwadrans i wyszedł z nią z klubu. Następnego dnia spotkali się na sali i Solid mówi do niego „Ok, sam chciałeś. Pokazałem Ci, a Ty straciłeś wieczór. Mamy jeszcze 2 nocne wyjścia. Bawimy się w ten sposób dalej czy chcesz działać? dla mnie nie ma problemu…”.
Roszczeniowi (pod wieloma względami) Janusze odpadają z miejsca.
4. Pan Telepata.
Czasem na szkoleniach trafiają się ludzie, którzy myślą, że instruktor jest telepatą i czyta w myślach kursanta. No i że zależy mu na sukcesie bardziej niż kursantowi. Ale każdy jest dorosły, jeśli nie potrafi przyznać się lub powiedzieć instruktorowi „słuchaj, nie wiem co powiedzieć tamtej lasce, jak mam do niej zagadać?” to skąd ja mam wiedzieć w klubie, że on w ogóle ma problem? Skoro stoi sobie obok mnie z uśmiechem i nic nie mówi, kiedy ja instruuję drugiego kursanta. Czasem wyczuję, że coś jest nie tak i zapytam. Ale co jeśli nie? Kiedyś mówiło się, że sukces na szkoleniu z uwodzenia leży w 50% po stronie trenera, w 50% po stronie ucznia. Teraz myślę, że raczej w 80% sukces zależy od wkładu kursanta. Od jego podejścia (chętnego i gotowego do działania, otwartego umysłu na zmianę).
Były kiedyś u mnie na szkoleniach (i u innych) przypadki, gdy kursant całe szkolenie bał się zagadać, chował się po klubie, unikał konfrontacji z życiem. Słowem się nie zająknął, że ma stres. I że ma problem. A potem oburzony pisał w sieci, że szkolenie mu nie pomogło. Miałem też przypadki, że kursant nie był aktywny (zagadanie i poznawanie kobiet). Gdy go pytałem, czy chcę zagadać, podrywać – kręcił głową , że nie. Zagadał w sumie przez całe szkolenie może do 4-5 dziewczyn. Ale był zadowolony. Ostatniego dnia po szkoleniu długo mi dziękował. Ja się go pytam „Ale dlaczego mi dziękujesz? Nie nauczyłeś się zagadywać, praktyki nie miałeś na własne życzenie. Z mojej perspektywy zmarnowałeś swoje pieniądze”. A on mi odpowiedział „Ale ja nie po praktykę w podrywie tu przyszedłem na szkolenie. Ja przyszedłem zrozumieć kobiety, zmienić swoje myślenie i wzorce relacji. Usłyszałem miliony historii, zobaczyłem co jest możliwe z kobietami, jakie one są i to jest dla mnie to, co chciałem”. Ok, to było jego celem. Nie mnie to oceniać.
Inny przykład tego, jak zaskakują mnie kursanci. Po szkoleniu kursant mówi mi, że on nie chciał podchodzić i zagadywać w klubie, bo go to nie interesuje. Ma żonę z którą nie układało mu się najlepiej. Właściwie ona miała kochanka. Po szkoleniu wie co ma dalej zrobić, aby odzyskać jej uczucie. Z mojej perspektywy PUA jego cele są odległe od moich jak Mars od Ziemi. Ale to jego wybór. On miał swój własny cel przychodząc na szkolenie. Ja nic nikomu nie narzucam. Na szkoleniu na szczęście uczy się uniwersalnych narzędzi budujących męską atrakcyjność, psychologii kobiet, poznawania i prowadzenia rozmowy płynącej do „chemii” i seksu (seks wibracji). To czy je ktoś wykorzysta do podrywu czy do związku to kwestia zmiany tych 5-10 % gry.
5. Pan „ja wiem wszystko o Mystery Method / metodzie Badboya / mam opanowane całe uwodzenie itp.”
Wie wszystko wg teorii, ale w klubie gdy zagaduje do dziewczyny to szarpie dziewczyny za ręce, wygląda dziwacznie, buja się z nogi na nogę i wierci jak oszalały. Dziewczyny krzywią się na jego widok i szybko odchodzą.
Drugi zawodnik wszystko wiedzący o uwodzeniu przychodzi do klubu PARK w Warszawie z plastikową reklamówką (rok 2009). Jest luty i zima w pełni. Bramkarz na wejściu pyta się go co on ma w tej reklamówce? On spokojnie mówi „w mojej reklamówce mam kanapki i latarkę”. Bramkarz „WTF???” I pyta „Co?? Na chuj Ci kanapki w klubie??”. Niezrażony kursant odpowiada „Żebym miał co zjeść jak poczuję się głodny”. Bramkarz zadaje pytanie pomocnicze „A na chuj Ci latarka do klubu?”. Kursant w te słowa się odzywa „Abym mógł świecić sobie po drodze, gdy będę wracał do domu. Dzięki temu nie zabłądzę”. Bramkarz nie wie co zrobić, ale koniec końców wpuszcza do klubu naszego zdeterminowanego kursanta. W środku okazuje się, że w reklamówce z Żabki jeszcze ma ze sobą plan miasta Warszawy „aby trafić do hotelu po szkoleniu” jak rzekł nam w środku klubu. Kursant był spoza Wawy. Ale wg jego słów „wiedział wszystko o Mystery Method”.
Ty się pewnie teraz śmiejesz pod nosem drogi czytelniku. Ale chciałbym, abyś zwrócił uwagę jak różne osoby mogą przyjść na szkolenie. Ten kursant wtedy był tylko raz czy dwa w swoim życiu w klubie. Jego umiejętności podrywu (i socjalne) w tamtym momencie były bliskie zera. Miał zachowania nerda do kwadratu. Od tego czasu minęło kilka lat i teraz byś go pewnie nie poznał. Tak, zaczynał z poziomu niemal zerowego. Tak jak ja. Każdy z nas kiedyś zaczynał. Każdy z nas był kiedyś niedoświadczony. Ja nawet kiedyś byłem prawiczkiem, choć możesz mi nie wierzyć i myśleć, że ja się urodziłem już taki bystry. I pielęgniarki w kołysce łapałem za cycki. Ale prawda jest taka, że taki nie byłem.
6. Pan na dragach
Zdarzyło się to chyba tylko 3 razy. Trudno mi powiedzieć, bo ja nigdy nie ćpałem, więc nie jestem pewny na 100%. Ale ewidentnie kursant staje obok i ma dziwnie nienaturalny uśmiech na twarzy. Gdy się pytam czy wszystko w porządku, on mówi „Taaaak, wszyyystko jeeest ooooKKKK :)” i uśmiecha się głupio przez minutę. Po moim pytaniu czekam 5- 10 sekund na odpowiedź, tak jakby on przetrawiał moje pytanie w głowie. Może to nie dragi były, tylko antydepresanty? Nie wiem.
7. Ludzie skrzywdzeni przez kobiety
Są mężczyźni, którzy od szkolenia uwodzenia oczekują terapii ich głębokich problemów psychicznych. Często związanych z bolesnym rozstanie, czy rozwodem. Szkolenie jednak to nie terapia. Nie ma czasu i miejsca na robienie terapii odkochiwania, leczenia bolesnych urazów po ex dziewczynie. Choć często w czasie szkolenia następuje przemiana i otrząśnięcie się po zerwaniu, to jednak głównym celem szkolenia nie jest pomoc psychiczna i terapia. Dlatego jeśli masz głębokie traumy po związku i myślisz, że szkolenie Cię wyleczy, to być może tak będzie, a być może nie. Lepiej idź do terapeuty lub konkretnego coacha. Dopiero potem wróć do mnie. Szkolenia z uwodzenia to nauka umiejętności seksualnej komunikacji z kobietą, nie psychoterapia. Nie mogę w czasie szkolenia w klubie nagle rzucić wszystkich kursantów i wyjść z Tobą z klubu, usiąść na ławeczce, pocieszać Cię i starać się uleczyć Twoje emocje. W Sopocie o 2 w nocy pod gwiazdami. Takie rzeczy najlepiej załatwiać przed szkoleniem.
8. Bezmyślni
Czasem pojawia się bezmyślny kursant, który idzie do klubu i rozpytuje się bramkarzy i obsługi „Przepraszam, czy to tutaj jest szkolenie z uwodzenia?”. Wtedy ja dostaję siwych włosów. Szkolenie z uwodzenia nie jest czymś czym klub by się chciał pochwalić. Mało kto wie o co chodzi, a jak manager nie wie, to wyobraża sobie najgorsze – biegających za kobietami i szarpiących je za ręce dziwaków, tabletki gwałtu, narzucanie się gościom. Tego nie ma na szkoleniu, ale taki może być odbiór szkolenia przez ludzi z obsługi klubu. I taki gamoń jeden z drugim podchodzi z ulicy do bramkarzy w klubie w Sopocie i pyta czy w tym klubie są właśnie trenerzy uwodzenia, bo on zapomniał gdzie dziś wieczorem jest trening podrywu. I szuka szkolenia z podrywu. Wyobraź sobie konsternację ochrony i obsługi. Inny uczestnik przyniósł ze sobą do klubu skrypt szkoleniowy i oczywiście wychodząc zostawił go przy barze. Dzięki temu cały klub następnego dnia już wiedział, co tu jest grane 🙂
9. Pan Delikatne EGO. Mężczyzna wychowany pod kloszem.
Pamiętam jak w 2008 r. mieliśmy na 5 dniowym szkoleniu jednego specyficznego chłopaka. Który obraził się, bo Konrad w czasie zajęć pierwszego dnia na sali, skrytykował jego styl ubioru. Choć skrytykował to może za duże słowo. Powiedział mu, że w tym w czym jest teraz, wygląda na ubogiego studenta i taki stereotyp będzie mu utrudniał dostęp do najatrakcyjniejszych kobiet. Chłopak się obraził i jeszcze tego samego wieczoru zadzwonił do mnie jego ojciec wyzywając nas od oszustów i żądający zwrotu wpłaconej opłaty za szkolenie. Zwróciliśmy i mieliśmy o jednego kursanta mniej na szkoleniu, ale o wiele więcej dobrego samopoczucia. I pewności, że nie chcemy takich osób na szkoleniach.
Urażone ego. Czasem słyszę historie w sieci jak chłopak pisze „taki a taki trener był zarozumialcem, opowiadał jaki jest niesamowity, pół szkolenia opowiadał swoje przygody z kobietami, zarozumiały kutas!„. No cóż, częścią szkolenia jest opowiadanie historii z kobietami z życia wziętych (5 Moich Mrocznych Historii z Dawnych Czasów, Jak Kobieta Zrobiła Mnie w Balona czy Top 10 Moich Wstrząsających Podrywów Rosjanek i Ukrainek) w których opisuje się jakąś sytuację z kobietą i to jak się ją rozwiązało. Historie doskonale uzupełniają teorię na szkoleniu. Budzą emocje, ciekawość i sprawiają, że wykład nie jest nudny jak flaki z olejem. Historie bawiąc uczą. Dają większe i głębsze zrozumienie w uczestniku niż gdybym po prostu powiedział, słuchaj jak dziewczyna ma rodzinę, które jest przeciwko Tobie, to musisz powiedzieć to i to. Jak dziewczyna na randce zapyta Cię o pracę, to powiedz to i to, zrób to i to. Pamięć ludzka ma to do siebie, że zapamiętuje najlepiej fakty powiązane z silnymi emocjami. Dlatego opowiadając historię, przeżywając ją w głowie, uczestnik lepiej utrwala wiedzę i zasady postępowania z kobietami.
Tylko, że jeśli uczestnik nie ma grama poczucia własnej wartości, to historie sukcesu może odebrać jako „przechwalanie się” trenera. Ponieważ w JEGO życiu takie ostre akcje z kobietami się nie dzieją. Więc powątpiewa czy to w ogóle możliwe? I jeśli nie umie przetrawić tego, nie umie wyciągnąć z historii trenera nauki dla siebie, to jest ryzyko że odbierze to personalnie jako przechwałki trenera. I w kurzony będzie postował potem w sieci „Ten łysy chuj Adept / Adventurer /Solid przechwalał się na szkoleniu jaki to on nie jest zajebisty!„. Tymczasem trenerowi zupełnie nie o to chodziło. Np. ja nie mam intencji zaimponowania kursantom swoim doświadczeniem. Szczerze to mnie to smyra czy mnie podziwiają czy nie. Istotne jest to, co przyswoją dla siebie z mojej danej historii z kobietą.
Czasem trafia się uczestnik, który nie rozumie idei szkolenia i uczenia się. Uważa, że do zmiany nie potrzeba jego energii. Myśli, że idąc na szkolenie, samo się wszystko magicznie odmieni. To nie takie proste. Ludzie często nie wiedzą co się robi na szkoleniu i czego uczy, zakładają, że popierdzą sobie w stołek na szkoleniu, a kobiety zaczną same magicznie wokół nich orbitować. Bo odbyli szkolenie z uwodzenia. Tak się nie stanie. Tacy mężczyźni zrzucają odpowiedzialność za swoje życie na innych (trenerów). Myślą, że trener za nich naprawi wszystko co związane z relacjami z kobietami, a on bez wysiłku po wpłacie pieniędzy sam się zmieni. Niestety, tacy mężczyźni czasem prześlizgną się przez szkolenie, a potem będą marudzić i stękać „to nie moja wina, zapłaciłem im, a oni mnie nie zmienili. Nie naprawili mnie! To ciule, a nie trenerzy!!” Kiedyś usłyszałem „Bo Adept się mną nie zaopiekował na szkoleniu”. Kursant chyba myślał, że całe szkolenie w klubie instruktor będzie za nim chodził i prosił go o działanie i zagadanie do dziewczyny. A może wręcz rozmawiał z nim i pytał „ale dlaczego nie chcesz zagadać? Co takiego się stało? Co możemy zrobić, żebyś zagadał? Może to moja wina?”. Niestety. Idziesz na szkolenie z uwodzenia. To nie kurs pisania CV. Tu trzeba się sparzyć, przełamać swój dyskomfort, zrobić rzeczy nowe lub CZASAMI nawet te, które wydają się niemożliwe dla nowicjusza (zagadanie do grupy dziewczyn, wbicie się między nie, rozpoczęcie rozmowy, gdy ona rozmawia przez komórkę itp.). To wymaga dojrzałości, wewnętrznej siły do zmiany, otwartości na nowe. Takie działania tworzą ludzi o silnych charakterach.
11. Lisek Chytrusek
Rok 2009. Środek zimy. Wchodzi nasz dzielny uczestnik do klubu Hybrydy w Warszawie i rechocze przy kasie „To może jakiś rabacik?”. To klub studencki, bilet kosztował chyba 10 czy 12 zł. Osobna kategoria to uczestnicy oczekujący zakwaterowania w hotelu, biletów do klubów, posiłków w cenie szkolenia. Niestety. Szkolenie z uwodzenia to nie „wczasy z Adeptem”. Także nie jest to akcja „Lato w Mieście”.
I teraz jeśli gdzieś, kiedyś na jakimkolwiek forum internetowym spotykasz się z komentarzem „trenerzy uwo to ściemniacze” to pomyśl, czy czasem to nie mogło wyglądać zupełnie inaczej? A piszący takie komentarze koleś, był mentalnie dzieckiem obrażającym się o byle co i nie potrafiącym wyciągnąć wniosku z tego, co mu wytknął trener. I jeszcze po małym klapsie biegnącym do tatusia po pomoc. Bo ZŁY TRENER UWO powiedział mu, że w tym stroju wygląda naprawdę kiepsko i przez to ma małe ma szanse na poderwanie (a nawet na skuteczne zagadanie) do pięknej modelki. Niedojrzała emocjonalnie osoba strzela focha. Dojrzała nie bierze tego emocjonalnie do siebie, tylko zastanawia się co może wyciągnąć z tego feedbacku dla siebie. I mając 25 lat nie biegnie do mamy, taty, żeby zamiast niego załatwili sprawę. Tak jak to było, gdy miał 5-7 lat i mama po bójce w szkole biegła z interwencją do dyrektora.
Zastanów się czy ten komentator / hejter na pewno był ogarniętym życiowo, modelowym przykładem człowieka sukcesu? Takiego z którego chciałbyś brać przykład? Coś mi intuicja mówi, że nie. Nie wiem jak ciężko musiałby spieprzyć szkolenie instruktor, żeby klient był naprawdę niezadowolony. Za to potrafię wyobrazić sobie kolesia nic nierobiącego na szkoleniu, z wieczną pretensją do wszystkich naokoło. A po szkoleniu nie widzącego w sobie problemu, tylko w trenerach. Bo „To oni się mną nie zajmowali! Ja czekałem na ich pomoc! Mieli się mną opiekować!”. Jeżeli na szkoleniu trafi się taki polaczek-hejter, to faktycznie może być niewesoło.
Pamiętam chłopaka, który przed szkoleniem szkalował mnie w internecie. Pojawił się incognito na szkoleniu. Poprosił mnie o indywidualną sesję terapeutyczną z jakimś problemem emocjonalnym z przeszłości. Zrobiłem mu ją za darmo w Sopocie już po godzinach szkolenia. Na sesji ruszyły w nim emocje, polały się łzy i przyznał do tego co robił kiedyś w internecie (dopiero wtedy się dowiedziałem). Przeprosił za wszystko co kiedyś napisał.
Adept
17 komentarzy
Ja nigdy nie byłem na Twoim szkoleniu, ale dzięki Twoim e-bookom itd. „dostałem” dobre rady jak postępować z kobietami… oczywiście po paru latach nauki nawet dziś mam porażki, ale też mam takie wzloty, żeeeeeee Adepcie! sam czasami nie mogę uwierzyć… takie dupeczki podrywam!… dosłownie takie dupencje o jakich kiedyś marzyłem… Pozdro
To jak fachowo przygotowac sie do szkolenia
Doświadczenie uczy, że najlepiej nie czytać za duzo teorii uwodzenia przed szkoleniem 🙂 Przyjść, zaufać trenerom i słuchać się wskazówek. W sumie można w domu przejść kurs PPS2. Nie zaszkodzi, a pomoże.
„fachowo przygotowac sie do szkolenia” – fachowcem to masz być PO szkoleniu 🙂
Jak w kazdej nauce , zaden nauczyciel nie nauczy cie niczego ,o ile sam nie bedziesz sie chcial nauczyc(!) .Nie uruchomisz tej wewnetrznej sily motywacyjnej ktora tkwi w kazdym z nas.Trzeba zwyczajnie chcec sie nauczyc, pomimo roznych”ale..” to efekty bardzo szybko dadza o sobie znac.
Ja przez 3 lata szkoly sredniej nie „umialem ” matmy.Przyszla klasa maturalna i sie wzialem za „powtorki”.Juz po pierwszej ,wiedzialem, ze musze sie matmy nauczyc od poczatku sam(!) i nagle okazalo sie ze ja calkiem niezle rozumiem a moj nauczyciel okazal sie nieocenionym drogowskazem 🙂 widzac ze nagle dostalem ” zapalu” do nauki.:) .Potem zalowalem ,ze zmarnowalem pare lat ,a czas nieublaganie plynie do przodu.
Dedykuje te historyjke wszystkim „januszkom”:)
Fajnie ze poruszyles ten temat.Jest to do bolu uczciwe z twojej strony i nalezy to docenic.Ja w kazdym razie doceniam 🙂
Pozdrawiam.
Nie wiedzialem ze szkolenie jest takie trudne myslalem ze teorie sie opanuje, praktyke w klubie i bedzie ok. Nigdy nie bylem na takim szkoleniu przyznaje ze ogladam filmiki,czytam artykuly nie tylko Adepta wyciagam wnioski troche praktykuje choc nigdy nie mialem problemow z poznaniem dziewczyn robie bledy ,ucze sie na nich ,wiadomo klijent placi i wymaga ale ze by wymagac od innych trzeba najpierw zaczac wymagac od siebie .Adept nie jest Bogiem wszystkiego nie przewidzi dlatego trzeba troche samemu przelamywac swoje slabosci a wyniki przyjda same .W klubie poznaje dziewczyny nie napinam sie ze koniecznie musze ta konkretna dziewczyne poznac, nawet jak dostane zlewke usmiecham sie bo wiem ze obok mnie w klubie bedzie kobieta ktora bedzie chciala mnie poznac i chyba to jest glowny klucz do sukcesu .
Hej, o tym jak wygląda szkolenie będzie w przyszlym tygodniu.
Dobra, dobra Adept nie pierdol, tylko powiedz w końcu publicznie, że do podrywu na większym poziomie nadają się tylko inteligentni goście (już nie raz słyszałem od kobiet, że bystrzy faceci mogą mieć wiele kobiet, a o dziwo o przystojniakach mówili, że pewnie mieli dużo kobiet), a co najmniej ambitni, nie tacy ograniczeni, jak większość kolesi, którym się chce coś z siebie dać. Może byś o tym napisał, a nie o niedojrzałych niedorozwojach umysłowych! Dla mnie to już dawno relacje męsko-damskie (jakieś 10/20 lat temu) się popierdoliły, i to tylko może częściowo tłumaczyć zagubienie większości takich mężczyzn w tych sprawach.
Przystojniak
A co to znaczy wg Ciebie „inteligentni goście” ? Co do drugiej częsci ( od „a co najmniej ambitni, nie tacy ograniczeni”) – 600 postów popelniłem w tym temacie i 25 poradników 🙂
Rozbawiło mnie to Adept Adept, nie pierdol 😉
A w temacie: Marcin, zgadasz się co do idei, dobrze wiemy. Gość to źle nazwał, ograniczenie słowne. Ale jak to inaczej nazwać? Sam X.X.X na szkoleniu mówił że należy podejść do tego tematu poważnie, mimo że jest on dość enigmatyczny. I to jest to. To jest to co ten gość chciał powiedzieć, moim zdaniem. I takież też moje zdanie.
Jakbym miał powiedzieć kto osiągnie sukces w tym temacie…. Może to zabrzmi śmiesznie.. Natomiast – uważam że Ci którzy mają cechy żeby odnieść w tym sukces i uczą się tego odniosą sukces 😀
Trochę nie na temat ale tuż obok. Kiedy wspomniałeś o zawodnikach pytających „Jak często trzeba zmieniać bieliznę? czy raz na trzy dni wystarczy?” to przypomniała mi się autentyczna sytuacja człowieka, który przystępując do nauki nowego fachu zrobił sobie profesjonalny, płatny test na inteligencję emocjonalną. Nie było to obowiązkowe ale ze wszech miar pomocne i dla niego i dla mentora żeby wiedzieli od jakiego poziomu zaczynają. Efektem tych testów jest punktowa ocena w kilku obszarach. No i wyobraź sobie, że jemu w każdym obszarze wyszło zero. Absolutne, okrąglutkie zero. Jeżeli wiesz co konkretnie opisują poszczególne obszary w tych testach na inteligencję emocjonalną to pewnie wiesz, co to oznacza. Na szczęście facet miał znajomego psychologa, który zgodził się z nim pracować i z tego, co później słyszałem to z dobrym skutkiem.
Najbardziej z tego wszystkiego zastanawiało mnie jakim cudem dorosły facet przeżył tyle lat i nie wzbudził niczyich podejrzeń swoimi reakcjami albo ich brakiem.
Tak sobie myślę, że i Twoja praca jako trenera byłaby łatwiejsza i efektywniejsza gdybyś od początku znał profil inteligencji emocjonalnej klientów ale z drugiej strony jeżeli to są Janusze przychodzący z własnym prowiantem do klubu to wątpliwe, żeby odżałowali kilkadziesiąt złociszy na profesjonalny test. Bo w końcu przecież to Twoja brocha żeby ich odgadnąć i przychylić im nieba 🙂
kanapki do klubu xDDD a widziałem kiedyś typa co przemycił kanapki do kina i myślałem że to jest szczyt januszostwa ;D
Jak to jacy, tzn. na przykład inteligentni emocjonalnie (potrafiący zafunkcjonować i odnajdywać się w różnych rzeczywistościach z ludźmi, no i właśnie z kobietami kreując nieschematyczną interakcję i rozkręcając rozmowę spontanicznie, a wręcz naturalnie z niczego w niecodziennej sytuacji wychodząc z utartej konwencji i wyłamując się z obiegowego stereotypu zawierania znajomości, jakby się z tym urodzili), a nawet co ciekawe bystrzy edukacyjnie (bardzo pomocną rzeczą jest tu nawet ogólna wiedza o świecie, życiu i otaczających nas zależnościach, realiach tego co nas otacza i co się dzieje wokół nas, czy jak w ogóle myślą ludzie, w tym właśnie kobiety itp. to już crem de la crem psychologia i socjologia ewolucyjna), przy tym między innymi, ale i nie tylko: sprytni intelektualnie oraz cwani towarzysko i mądrzy socjalnie, nie mylić z filozofowaniem w postaci sztuki dla sztuki (obyci w praktyce życia codziennego, mający właśnie bardzo rozwiniętą inteligencję społeczną poprzez porozumiewanie się z poznawanymi osobami dojrzałym językiem z bogatym słownictwem – konkretnie, stanowczo, czyli silnie po męsku poprzez zachowanie dominującej kontroli w rozmowie), dzięki czemu właśnie tacy goście potrafią szybko czytać kobiety z TOP 10 (jeszcze mi się prawie nie zdarzyło, żeby nawet najlepsza laska była tak pewna swojej urody, że była tak doświadczona, żeby radzić sobie z taką górną półkę sposobu zapoznawania się i nie ulec chwili i swoim emocjom). Gdy do tego dodamy zmysł wnikliwej obserwacji i najwyższy level komunikacyjny w postaci użytkowej empatii oraz dostosowania swojej propozycja poznawania na zasadzie neuronów lustrzanych, to wtedy umiejętność kalibracji miejsca, czasu i okoliczności wyrwania nawet z pozoru niedostępnej, a wręcz sukowatej Sex Bomby prawie w jakimkolwiek momencie dnia jest statystycznie „oczywistą oczywistością”. Nie zapomnę jak jedną szatynkę w ten sposób wyrwałem pod sądem, i nie mogła uwierzyć, że nie jest w ukrytej kamerze, i za pierwszym razem i na randce – czuła się jakby jakby to było coś nierealnego, jakby przeżywała coś surrealistycznego, dosłownie i w przenośni przygodę w babskim romansidle!
Trochę właśnie jak w wpisie guido, a zwłaszcza pajero, który trafnie zwrócił uwagę na jeden z aspektów najlepszych interakcji z najlepszymi kobietami w postaci posiadania narzędzia „dużego zasobu słów” (aha lapidarności w zwrocie „nie pierdol – nauczyły mnie kobiety; raz jedna blondynka (no i nie tylko brunetka też:)), która po chwili krótkiego „tete a tete” nie chciała słyszeć żadnego dalszego pierdolenia, tylko zebym ją gdzieś zabrał (w jednym przypadku), albo co chcę z nią innego robić (w drugim przypadku) – dodam że na tamtym etapie wiedzieliśmy dopiero co o swoim istnieniu. Hahhaa
Trochę długa definicja w odpowiedzi, ale ja to tak widzę z mojego pola w akcji w stolicy, jak przedstawiałem wartość i ogarnięcie nie nudziłem się, jak tylko nie myślałem wystarczająco w danym kontekście sytuacyjnym nie wyrywałem co chciałem, dlatego Adept nie grzeszysz urodą i nie jesteś już młody jak ja, ale nie jesteś głupi i odniosłeś dość spory sukces na rynku nowoczesnego uwodzenia. Kiedyś to nawet i tego było, jakiejkolwiek oferty. Hhehe 🙂
Przystojniak
Szczerze przyznam Adept, że przeraziłeś mnie wpisem, że każesz swoim kursantom zagadywać do 40-letnich emerytek 🙁
wyglądała w klubie na 60+ 😉
Taką mam refleksję…
Z jednej strony jest jakiś gościu nieogarnięty życiowo, zmieniający bieliznę raz na trzy dni, nie umiejący sobie nawet skutecznie wynająć mieszkania, który do klubu przychodzi z torbą kanapek w jednej ręce, a skryptem z kursu uwo w drugiej. Obok niego jest jakiś lekarz czy tam prawnik, z własnym mieszkaniem i stabilną pracą, o niezłych umiejętnościach towarzyskich, tylko nie umiejący w te wszystkie uwo-teksty (to się chyba „rutyny” nazywa w slangu, tak?), o rozmowie z cyckami itp. I obaj ci klienci, o tak róznym poziomie, mają (przed szkoleniem) taki sam rezultat: zero kobiet, zero seksu. Nie to, że nieogar mniej lub wcale, a przeciętniak – nieco więcej – obaj po zero.
Cóż za spłaszczenie!
Nie. Ludzie są rozni, To Ty ich teraz splaszczyles do zera.